Tu i teraz

Karol Wojtyła - „PIEŚŃ O BOGU UKRYTYM” (fragment)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała.


A, że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale jest wiele z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.


Więc w takiej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem że wszystkie upadną.

Kalwaria

Kalwaria
Kalwaria

Tu i teraz - Blog z poezją i prozą

.

LIŚCIE I LITERY-NIEZAPOMNIANE

  

z archiwum 

 


 

 

Im większy trud, tym bliżej cel,
przestrzeń się zdaje obszerniejsza,
a on na równi rośnie z nią
i już nie sposób pozbyć się
z każdym następnym metrem.
Lecz cóż to znaczy, gdy bez niego
można by utknąć w bezczynności
i zgubić to, co ważne jest
w chwili obecnej i przyszłości.


 

Chwile

 

Chwila mija
i czas mija,
jedna chwila
niczym kropla
w oceanie życia.

I choć kończy się wszystko z czasem
życie wciąż trwa,
póki istnieje świadomość,uczucie,
nie można przed nim uciec.

Miejsce.

Myśl wolna i czynna, nie utknie na zawsze,
nawet gdy miejsca dla niej zabraknie.
Przenika najgrubsze mury,
wędruje w najodleglejsze punkty,
pokonuje największe przestrzenie
i uwalnia serce od ograniczeń,
gdy między ziemią, a niebem,
odnajdzie miejsce w Sercu Boga.


Wszystko w jednym.

Pośród stałości brzegów i rozprysku wód,
które falując zmieniają wciąż miejsca,
wiele wypływa z ruchu ich,
rozchodzi się na wszystkie strony świata,
by ponownie powrócić we właściwe brzegi.
Poszum fal, bezmiar i żywotność ich,
nosi i utrzymuje pośród powietrza, wody i czasu.

Chwilami cisza, nim zapanuje nad głosami,
burzy ją powiew i włącza w światła poranka.
Cała natura budzi się ze snu, podnosi wolno
i pośród tysiąca świateł i barw, przyobleczona w nie,
czeka na kolejne, by namalować pełen obraz .

Wzbiera się i rozchodzi na wszelakie strony,
gromadzi po drodze każdy drobny detal, unosi w sobie,
i ponownie wydobywa na powierzchnię, wzbija się
i leci swobodnie, zanosząc serdecznym wołaniem.
Łka i uśmiech niesie, napełnia wszystko po drodze i utrzymuje razem,
tworząc upewnienie o przynależności każdego w sobie .


Serce w rozumie.

Wszystko co dobre jest rozpoznawalne,
darzy prawdziwie, warte poznania
i co szkodliwe jest określone,
gdy jednak doświadczy czym jest naprawdę,
o fakt ten może być za wiele.

Nieraz lepiej nie poznać tego,
co przynętą jest na samo poznanie,
gdy nie to piękne, co błyszczące z dala,
a to co pewne i przyjazne zawsze .


Zwycięska miłość.

Miłość macierzyńska posiada moc,
upodobniającą do niezwyciężonej miłości Matki Bożej,
czystej i poświęcającej.

Miłość rodzicielska, na podobieństwo Rodziny Bożej
posiada moc najtrwalszej miłości,
która jednocząc zwycięża.


Każdy wiek ma swoje prawa.

Zbyt piękne są lata dziecinne,
by przekraczać ich próg przedwcześnie
Im czas ich dłuższy,
tym czas dorosłości bywa piękniejszy.

Każdy wiek ma swoje prawa
i starość może być radosna,
gdy nie zabraknie wcześniej radości,
i do niej dotrwa, połączy w jeden ciąg,
pozwoli cieszyć się życiem do końca.
Każdy okres może być piękny,
bez upodobniania do drugiego,
mający własny cel i prawa .

Nie można wrócić do lat minionych,
lecz można cieszyć się kolejnymi.
Nie sposób zatrzymać czasu, który minął,
lecz można docenić zalety każdego,
od dzieciństwa po wiek dojrzały
i cieszyć wspólnym doświadczeniem.


Miłość i staranie zamienia wstyd w dumę ..

Z miłości, odwagi, z poświęcenia najpiękniejsze powstają dzieła.
Co w cierpieniu się rodzi szczęście może przynieść,
co w pracy, w staraniu powstaje w efekcie dobro daje.

Każdy otrzymał warsztat możliwości,
może je mnożyć dla siebie, dla innych,
i wiele wydobyć z nich może, niczym ze skarbca zebranego w sobie .

Każdy otrzymał możność wypowiedzi,
może uczynić z nim co zechce, mówić na różne sposoby może,
na własny rachunek, dla elokwencji, czy prostej serca potrzeby .


Dobry jak chleb.

Chleb powszechny i na co dzień,
nie tylko fizyczny głód zaspakaja,
a każdy inny głód powszechny,
gdy spełnia w pełni swoją rolę.
Nie smak w nim jednak najważniejszy,
a spokój w jakim jest spożywany
i pewność, że nigdy go nie zabraknie .


Choć z oczu, zawsze w sercu.

Z góry napływa, wsiąka w ziemię,
rosą poi, podmuchem wiatru,
energią światła, tęczą przenika,
na łąkach, polach, miejskich trawnikach..
Z dołu wyrasta każdą rośliną,
ku górze pnie się, czerpie z ziemi
i warstwa po warstwie,
stopniowo rozwija się od korzeni,
błyszczy w górze,
lecz w dole część swą posiada nadal.


Mechanizm ciała.

Jakie wnętrze mieszkania,
taka radość w nim przebywania.
Ile światła, ile cienia,
tyle odróżnienia.
Na pierwszy rzut oka
zewnętrzna powłoka,
w głębszym spojrzeniu,
głębia nabiera znaczenia.


Jaka myśl taki efekt.

W staraniu jest coś więcej,
gdy łącznie z nim przybiera energia
i proporcjonalnie z jego wzrostem,
zwiększają się możliwości.

Samo z siebie nic nie wynika
i nie powstaje, a poprzez czyn i wytrwanie.
Nic nie powstaje z niczego,
a posiada realne wytłumaczenie w rzeczywistości,
która oddziałuje na myśl, co ją tworzy
i poprzez obustronne oddziaływanie,
spłyca, lub ubogaca życie.


Oddziaływanie.

Przydawanie wagi rzeczom przejściowym, tworzy balast dodatkowy.
Z wysokości krzyża uwidacznia się, co trwałe i prawdziwe,
lecz bez dobrowolności, każda rzecz traci na wartości,
ona przydaje sił, by pokonać pułap przejściowy i ponadto, co konieczne,
przejść dalej, od podstawy ku korpusowi.

Gdy zgranie panuje wewnątrz, co na zewnątrz nie zmieni wiele ,
choćby tworzyło utrudnienie, budzi wytrwałość.
Miejsce wyznaczone jest nieodgadnione, póki się go nie osiągnie całkiem.
Nie sposób jednak stać w miejscu i dojść na miejsce, lecz gdy myśl
i wysiłek wytrwały, można dojść jeszcze dalej, dopóki drogi i czasu wystarczy.

Poprzez miłość można dotrzeć do mądrości, poprzez mądrość do miłości.
Mądrość i miłość są bliskie siebie i się nawzajem nie wykluczają,
a współpracując z sobą, tworzą harmonie na zewnątrz i w sobie.


Najbogatsza sama w sobie.

Nie łatwo służyć będąc u szczytu,
choć taka rola głowy,
służyć całemu organizmowi.

Serce ma własne miejsce, niepisane prawa,
darząc miłością, ogołaca siebie,
by służyć z pełnym oddaniem
i ubogacić cały organizm.

-
Modlitwa drogą, bramą,
która otwiera serce na dialog.
Gdy się zapomni dobre i znane,
cóż pozostanie na zamianę?


Takie życie.

Każda chwila przybliża świtanie,
dzień wstaje łagodnie i cicho,
napełnia każdy zakamarek
i rozpoczyna codzienny spektakl.

Choć dzień jak co dzień, to każdy inny, niczym myśl, chwila, poniekąd człowiek,
gdy każdy inaczej go wypełnia i rozpoczyna po swojemu.
Właśnie dochodzi stukanie. To pani J zbiega z góry , spieszy do pracy,
obok, za ścianą pan hydraulik rozpoczął ją właśnie i stuka w rury.
Radio podaje porcję wiadomości , co w kraju, na świecie.
Powtórka z rozrywki i ciąg jej dalszy, dziś jak zazwyczaj, zwykły, znajomy,
a jednak inny, gdy się w nim nowe akcenty odnajdzie. .

W salonie stół jak stał tak stoi i krzesła zapełnione, jako, że każdy usiąść zamierzał,
a jak i po co, to się okaże przy pierwszym rozlaniu porannej kawy, tudzież z dziennika .
Chwila namysłu się przeciąga, mieszając szyki codziennych rozdań.
Gesty, recepty , repety także, przejadły się najwyraźniej.
Trzeba by zmienić trochę ich treść, w codziennym menu może też,
znajomych smaków i deserów ..Choć mimo wszystko łakomym są kąskiem,
więc w rzeczy samej, nikt nie odtrąci dalej łokciem,
na czas zasiądzie do obiadu , a ile będzie w nim dobrego, to się okaże na talerzu.

Pogoda bardziej jest pewna dzisiaj, gdy z góry przyświeca na równo wszystkim .
Czy słońce, czy deszcz, bez przesilenia na dzisiaj jest.
Choć z czasem się zmienia i świat z czasem też.
Można zobaczyć to na ekranie, gdy się przeleci kanałami,
niczym w pociągu obejrzy krajobraz i jak z rękawa, świat kolorowy według reklam leci.

Niekiedy można z tematu na temat przejść w okamgnieniu, zależy jaki włączy się kanał.
Dziś kolorowo wciąż na ekranie,
choć czasem przybiera i on szarą szatę, gdy spod kolorowych wymknie się świateł.
Nowinek wiele na nim dzisiaj , dwoją i troją się nadzwyczaj , im dalej,
tym przyspieszają biegu i to co jutro wiadome już dzisiaj i na ekranie i w przebiegu.
Czasem w domyśle też , gdy się posłucha głosu jeszcze gdzieś,
chociaż i on w zgiełku umyka , kolorowych wieści i z języka .

Wszak z czasem nie można tkwić w jednym przedziale,
jednym pociągiem objechać ziemię ,
gdy nawet pociąg zmienia tory i mknie przed siebie niespokojny,
raz zwalnia , raz przyspiesza, jakby chciał w czasie dojechać.
Zmieścić się w dnu, godzinie, w porze, nie stracić cennych chwil po drodze,
w dobrych relacjach z rozkładem być .

Dziś deszcz za oknem, burza i słońce.
Wszystkiego po trochu można spróbować, poskładać zgodnie z terminarzem ,
dla dobra sprawy, dnia i pracy - jak jest akurat.
W domu jej nigdy nie brakuje.
Dzień dobry na wszystko, przy wiosennej aurze, można go spędzić w każdym miejscu,
w dobrym nastroju, na spacerze, w rozmowie z sąsiadką, która właśnie puka.
Miło z nią można podyskutować. Dziś przyszła zaprosić do ogrodu.

Zbieramy się i na pieszo, dla dobrej kondycji wyruszamy.
Trzeba uważać jednak po drodze, by w coś nie popaść przypadkowo,
co prawda jasno o tej porze i nic nie zaskoczy niespodzianie .
Ogród najlepsze ma dziś notowania, gdy wszystko w nim ma miejsce stałe
i nic w nim z nagła się nie zmieni, wbrew i na przekór samemu sobie.
Czy słońce czy deszcz, pogoda zawsze dobra w nim jest i humor na nią się nastawia ,
gdy jaki on, takie życie, oraz apetyt, lecz z nim bez przesady w żadną stronę lepiej.


Wpisany w istnienie.

W ogrodzie, na łące,
czas oczekiwań, powitań,
przychodzi, odchodzi,
powraca cyklicznie.
Wiosna idzie,
niesie z sobą życie,
rośnie, kwieci się,
jaśnieje na klombach,
chwilami nieśmiało jeszcze,
nim przyjmie się,
wyrośnie całą jaskrawością
i zostanie ..

Wszystko ożywa ,
istnieje dzięki ruchowi,
pracy, dążeniu ku rozwojowi.
Powstaje na tę chwilę krótką,
a jakże celową,
gdy nie bez powodu ona .
I choć trudno czasem,
to potrzebny trud,
by wyrosnąć w nim i upewnić się,
że bez niego jeszcze trudniej bywa.

W wiosennym ogrodzie,
w barwach, w świetle,
wszystko staje się lżejsze, milsze,
zdobi dzień za dniem,
darzy pogodnym uśmiechem,
wiosennych chwil i uniesień,
będąc przedsmakiem przyszłej pełni w nim .


W naturalnym biegu.

Wszystko żyje, rośnie, dojrzewa,
wypełnia własny czas w naturze,
zbiera w sobie cenne paliwo,
które pobudza i rozwija.

Gdy już osiągnie szczytową formę,
odchodzi w stanie wypełnienia,
mały, średni, czy wielki,
nie ma większego znaczenia.

Mimo, że nie zna dnia, ni godziny,
nim minie chwila, czy stulecie,
liczy się czas przeznaczenia,
by nie odchodził przedwcześnie.

Człowiek.

Wart miłości, dla niej stworzony,
nie może wyzbyć, wyrzec się jej,
gdy mimo, że wszystko przemija,
ona nigdy nie przeminie.

Matka Boża uwielbiona i czczona ,
Królowa nieba i ziemi,
jest żywym dowodem miłości,
która wynosi każdego człowieka.

Ziemia została mu poddana, by jako włodarz,
zdolny do miłości, starał się o nią,
dbał, szczególnie o to, co mniejsze, słabsze,
zależne od niego i doskonalił dzięki miłości siebie samego.

Wzrastając w niej,
gotów na wezwanie,
przyjął jej pełnię z otwartym sercem,
jako jej dziecko ukochane .


Ruch i życie.

Chłód w twarz uderza,
wiatr dech zapiera, oczy łzawią.
Im wyżej, tym bliżej jednak ,
niebo się niemal otwiera ,
pod dotykiem gór i spojrzenia.
Masyw ich zda się ciężki na tle,
rozciąga jakby chciał objąć,
zdominować dal,
i niknie w niej, ginie we mgle.
Czasem rozjaśnia ją,
zachęca otwartą przestrzenią ,
w której wiatr hula i nawołuje,
przenika poprzez skalne wręby, półki,
popycha z tyłu, by nie ustawać.
Każdy ruch pokonuje napór,
masę gór, ciężar ich i swój,
i dociera w miejsce osiągalne dzisiaj.


Własny i wspólny.

W jednym szeregu kroczy pułk,
a każdy niesie plecak swój,
dźwiga na barkach własny trud
i nie obarcza nikogo nim.

Podąża szereg za szeregiem,
żwawo, z werwą, z odwagą
i nikt nie lęka się niczego,
kto sprawnym jest żołnierzem.

Po to jest, by znosić trud,
nabierać sił do kolejnych,
gdy już nie będzie żołnierzem,
a trud nadal będzie .

Każdy idzie i dźwiga swój,
nie zrzuca drugiemu pod nogi,
by nikt nie potknął się , nie upadł,
a wsparł w potrzebie na drugim.

Na czele dowódca z uwagą
i dobrą wolą wspólnych zmagań,
w pokonywaniu ich,
by one nie pokonały nikogo.


Barwy życia.

Myśl niczym amplituda sięga swym ruchem do granic
i choć ich nie przekracza, określa własną, swobodną przestrzeń.
Można poznać kanony nauk przyrodniczych, wyuczyć się gramatyki
i przekraczać granice dzięki doświadczeniu.

Życie nieustannie nim darzy, płynie wartkim nurtem,
przybiera w czasie z każdą chwilą,
wraz z trudem, staraniem, czynny bierze udział,
wypełnia trwale wynikami .

W ożywieniu, czy znużeniu paletą całą,
uodparnia na kolejne trudy, darzy siłą wytrwałą.
Tworzy energię, mosty działalności, ruchu ciągłego,
mocą pokonywania nieustannych trudów.

Nie sposób pośród życia popaść w bezruch stały,
który zaprzeczeniem jego, zniewala sobą .
Czasem tworzy napór z różnych stron,
obszar zamknięty, lecz również wyjście spoza niego.

Siłą woli, wiarą w czyn, potrzebę jego,
można wyzwolić potrzebne siły i nie ustawać nawet wtedy.
Pokonać wszelkie niemożności, gdy one tylko w świadomości leżą
i mimo ich naporu nie poddawać siebie.

Trud wszak potrzebny, gdy bez niego, nie sposób ruszyć przed, zaistnieć.
Wszystko co żyje w ruchu się tworzy ,
każdą rośliną pnie do góry, przedmiotem służy,
pobudza do czynu, myśli, do życia.


Droga wyboru.

Między zmaganiem,
grą uczuć, przebiega droga,
nieraz wiele dróg,
gdy się wyłoni podstawowa,
obdarza spokojem i upewnia.
Prosto z serca do rozumu trafia
masą pytań i odpowiedzi.
Przyjęta ze zrozumieniem,
prowadzi poprzez codzienność,
nie pozbawioną trudu,
lecz bez dodatkowych interpunkcji.


Wielkość świata.

Świat sięga szczytu poprzez góry,
wieże, drapacze chmur,
mądrość, miłość, trud.
Buduje, zdobywa, poprzez pokój,
drogi ku niemu,
wytrwałość w zdobywaniu szczytnych celów.

Ruchy, które go tworzą,
stawiają na piedestale,
podnoszą w świetle, budują, rzeźbią,
malują na pożytek każdemu.
Wznoszą i rośnie przy ich udziale,
rozwija do własnych granic,
dzięki wspólnym zabiegom.

Ruch, praca, wystarczy nieraz,
oparcie w życiu,
by zbudować coś więcej ,
nie tylko dla siebie, dla chwili,
a dla innych i razem z nimi.
By każdy element był mocny,
wspólnym pomysłem,
pragnieniem, trwałością ,
podparty duchem jedności.

Od zawsze pośród innych,
nikt nie żyje sam dla siebie,
włączony we wspólny obieg .
Cokolwiek robi, myśli, czuje,
zawsze ktoś obok, w pobliżu stoi,
w łączności funkcjonuje.

Pośród innych uczy się, rośnie,
idzie ulicą, w domu odpoczywa
i dzięki temu jest szczęśliwszy,
że obok ktoś jest, w pobliżu,
w potrzebie wspiera,
dzieli trud i szczęście na co dzień.

-
Pamięć posiada dwa bieguny,
oba niezbędne.
Jeden usuwa błędy popełnione,
pozwalając wybaczać je sobie i innym,
drugi zachowuje, co najlepsze w niej
i pielęgnuje w sobie dla innych.

-
Głowa muru nie przebije,
lecz zamiast tracić energię,
rozbijając ją o mur,
można odnaleźć wyjście dzięki niej.

-
Słowa nie oddadzą tego,
co chciałyby wyrazić,
gdy pokonane własną prozą,
niewiele znaczą,
poza wolnością wypowiedzi.


W ogrodzie.

Każde narzędzie służy w celu,
do jakiego zostało przysposobione.
Czasem złamać się może
na twardym gruncie, kamieniu,
lecz umocnione w sobie,
wytrwa niejedno zadanie,
nie złamie z byle powodu,
a służyć będzie aż czas jego minie .

Od ogrodnika zależy,
kiedy, do czego zechce je użyć,
czym spulchni grunt,
przygotuje pod uprawę,
czy będzie to traktor,
czy tylko szpadel.

Lecz każde narzędzie w jego dłoniach,
nic więcej z siebie nie wydusi,
ponadto, do czego się nadaje,
i głosu z siebie nie wykrztusi,
poza odgłosem, który wydaje,
lecz nie głos, a wynik świadczy o pracy,
mówi sam za siebie.

Widoczny, pewny, lecz nie na sile,
a cierpliwości polega,
gdy nie siłowo, a z uczuciem
ogrodnik uprawia ziemię
i nie żałuje czasu, wysiłku, poświęcenia ,
gdy kocha szczerze każdą piędź ziemi
i to co na niej i w niej zasiewa.

Bez miłości do ziemi,
nie byłby dobrym ogrodnikiem,
będąc, jest niczym król, który kocha swój lud,
niczym matka, która kocha swe dzieci,
pracodawca, który dba o każdego pracownika,
fachowiec, który dba o stanowisko pracy.

Malarz, który przenosi na płótno fragment krajobrazu ,
odnajdując w nim, co pragnie utrwalić,
wybrany skrawek, rys, wyraz ciekawy,
który poczuje, odbierze jako wyjątkowy
i zechce zachować na płótnie i w sobie.

Wynik składa się z wielu cegiełek,
które wywierają wpływ na niego.
Na daną rzecz, roślinę, drzewo,
lecz też wymaga czasu, by wyrosnąć,
nie zdziczeć, nie zmarnieć, perzem nie zarosnąć.

Tak jak w ogrodzie, tak też na polanie,
na łące, w lesie, gdzie nikt nie pilnuje,
a samo rośnie, gdzie każdy może wejść,
zostawić ślady swej obecności,
zadbać o ład, korzystać do woli,
wszak zawsze z szacunkiem dla całej przyrody,
by wspólny wynik wszystkich zadowolił.


Na Wielkanoc.

Już wiosna i czas przychodzi,
zbliża się szybkim krokiem,
czas porządków w ogrodzie,
czas przygotowania i nowych narodzin,
czas radości, pokoju,
w Święto Zmartwychwstania.


Trwałość i upewnienie.

Nic się nie ukrywa,
gdy nie ma nic do ukrycia,
nic się nie ukryje,
gdy ma być odkryte.
Wszelki ślad uwidoczni,
na karcie, kliszy, płótnie,
gdy czas przyjdzie,
zbadać, dotknąć, odkryć.
Jako żywy dowód historii,
bliski dla serca,
dla oka widoczny,
dla rozumu udowodniony,
stanie się pewnikiem.

Jezus zostawił ślady bólu,
cierpienia, ślady poświęcenia,
oddania pełnego,
które dowodem miłości,
niczym nieprzebrana fala,
w każde miejsce dotrze.
Ślady potu, krwi, wody,
poprzez czas zachowane,
świecą i przemawiają
do serc i rozumu.


Bratnia dusza.

Łzy obmywają oczy, przynoszą ulgę,
wywołują uczucie wyzwolenia.
Budzą współczucie, łagodzą obyczaje,
płynąc po twarzy, sięgając w głąb serca.
Na widok ich można uronić niejedną łzę,
łącznie z płaczącymi
i pozostać w połączeniu na dłużej,
od wspólnych łez, po wspólny uśmiech .


W czasie.

Droga, każdy jej odcinek wkracza w przestrzeń czasu,
będąc ułamkiem, chwilą w całości.
Oddalone od siebie, przybliżają się dzięki pamięci,
spisanej na kartach historii,
które nakładają się na siebie i summa summarum,
tworzą jeden tom wspólnej drogi.

Czasy, w których Jezus chodził po ziemi,
stają się bliższe dzięki zapisowi,
a wiara przybliża ich treść.
Dzięki niej, stając się niejako świadkiem
i uczestnikiem tamtejszych wydarzeń,
można łatwiej się określić.

Masa czasu toczy się jedną drogą i dookoła,
lecz jest czasowa w swym obiegu i różni się zapisem,
przebiegiem pomiędzy zmianami pór, klimatu, myśli i dziejów,
prowadząc jako jedna, ku jednemu celu.


Matka Boża-Matka.

Łagodna i cicha, posłuszna Woli Bożej,
w cichości serca, pokorze,
z modlitwą dziękczynną,
przyjmuje cierpienie bez słowa skargi,
w zamian ofiarując miłość.
Wolna od winy, pełna poświęcenia,
świeci przykładem miłości ofiarnej,
niosąc pomoc .
Cóż więcej może ofiarować,
wypełniona miłością po brzegi,
jak bardziej podziękować za jej dar,
cóż większego może ofiarować od miłości,
którą otrzymała, by ją innym dać?


Zbiorczy punk pośród różnic.

Wspólnota dążeń,
tworzy wspólnotę myśli
w jednym kierunku,
drogę, która wiedzie
do wspólnego punktu.
Staje się podstawą,
wyrasta wieżą starań,
dzięki mocy budowlanej.

Mimo rozciągłości w czasie,
każdy odcinek ma znaczenie,
tworząc z innymi powiązania.
Mimo, że wiele ich w tle ,
gdziekolwiek są, nie czas, nie rzecz,
a sprawiedliwość i upewnienie,
łączy i scala wszystkie razem.


Na sicie.

Spływa stopniowo
i znika gdzieś na dnie,
to co w zasadzie jest nieważne,
by nabierało co ważniejsze.
Znaczy, przybiera na ile trzeba,
właśnie teraz, by pozostało,
co zostać powinno dla pokrzepienia.


Naskórek.

Zaczerwieniony, schodzi w gorączce,
piecze, marszczy się, aż nowy narośnie,
znacząc na przyszłość.

Czasem przechodzi niezauważony,
lecz nie da ukryć się przed słońcem,
gdy sztuczne światło wypada blado i niknie przy nim .



Dzieci świata.

Na spotkanie miłości..
nieraz powoli, nieraz biegiem,
lecz zawsze z serca potrzeby.

Wrażliwe na światło,
wyczulenie na życie,
w barwach, obrazach odnajdują świat
i w jakim żyją , taki w nich powstaje,
taki budują z klocków, plasteliny,
by kiedyś budować w realu.

Czego się nauczą,
jak się im powiedzie,
na jakim go znajdą poziomie,
tyle nabiorą z jego manier,
przefiltrują na własne sposoby,
lub w dobrej wierze przyjmą jaki jest.



Motyl.

W krótkim życiu tyle koloru,
ile nada mu dzień,
pozwoli zebrać
z soczystości swojej,
doświadczyć zabarwień,
unieść na skrzydłach,
ile pomieszczą .

Pośród łąk,
od pierwszej chwili,
od pierwszego poranka,
bez niepokoju,
nie rozbija się o konieczność
wpisaną w życie,
a w pełni jej,
w blasku słońca,
unosi swe szczęście coraz wyżej.


Nawiasem mówiąc.

Można coś przyjąć za dobrą monetę, odpowiedni moment ,
można odłożyć na trochę, na potem,
na dalszy etap, na dno szuflady.
Można na żywo relacjonować, na forum, na niby, naprawdę,
cieszyć się wszystkim na dobre, na złe,
lub nieco mniej, lecz zawsze.
Można tak wiele, aż się nie mieści w żadnym przedziale,
rzędzie, urzędzie, we śnie, na jawie,
czasem wystaje poza krawędzie i dzień dzisiejszy ,
czasem przechodzi na kolejny
i jeszcze dalej, plan odleglejszy,
na kiedyś, na potem, gdy czas pozwoli,
potrzeba się znajdzie, by wrócić z powrotem ku temu,
co było całkiem zwyczajne.
Można zapomnieć z czasem,
jak w międzyczasie coś ważniejszego wydarzy się.

Na żywo, na teraz, na później , na niby i całkiem realnie,
można wszystko, co warte było i jest w danej chwili,
by tym sposobem, w widocznym już dziele, poskładać, zainwestować,
lub zmieszać do cna, czy trochę mniej, niemniej oficjalnie.
Można odsunąć, odtrącić, zapomnieć,
co wczoraj było nadzwyczajne, lub całkiem, całkiem, niczego sobie.
Czasem powrócić można, gdy nic na zawsze być nie musi
i nie ma przymusu na uprzątniecie generalne,
lub trwanie przy jednym, sztywnym procesie.
Zależy czy, kiedy i z czego przyjdzie zrezygnować,
lub jeszcze raz zaryzykować, odczekać tę chwilę,
odwlec, zmotywować, gdy właśnie dziś to jest na topie.

Można więcej niż się czasem zdaje,
gdy dzień kolejny z humorem wstaje,
z nowym się budzi zapasem sił ,
pogodnym i jasnym dążeniem do chwil,
w których zadanie każde wychodzi, każdy szczegół
i ciężar każdy, przy tej okazji staje się lekki nieodwracalnie.
Można w kolejnej upewnić się sprawie,
odmienić przez dany natenczas przypadek
i przyjąć na serio to co wyjdzie na wierzch,
za furtki i bez niej stanie najpewniej,
legalne na tyle, że będzie można zawsze przejrzeć,
przybliżyć, obejrzeć, objąć, rozwiązać
i dojrzeć odbicie w zwierciadle, na monitorze, w papieru stercie,
zależnie, jakie narzędzie się weźmie.

Można tak wiele, a im więcej, tym wyraźniej ujrzeć,
docenić wszelkie możliwości,
dojrzeć w nich, co naprawdę dobre,
lub chociaż na teraz, ma to coś w sobie, ten urok,
co wzrok przykuwa, myśli i widzi, na przyszłość licuje.
Cały ten obraz, który ważny się zdaje, każdy w nim detal poniekąd,
mimo, że tylko ułamkiem, chwilą niewielką,
w codziennym widoku na dziś powstaje,
rodzi się w toku rzeczywistości, nadchodzi z uwagą,
stara na tyle, ile ma w sobie i biegnie i żyje ..
Spacerem, lub biegiem można wiele dojrzeć,
nim nadejdzie chwila prawdziwych rozwiązań,
można przelecieć obok nich i dotrzeć gdzie już się było .
Wszystko zależy jak się ułoży, pozna i zechce trochę przyłożyć,
w sprawie do przodu, nigdy do tyłu.


Świat.

Na falach swej koegzystencji
nakręca się na czas
i zgodnie z nim ustala potrzeby .
Gdy zbyt odległe jego rejony,
piechur nie sięga do nich ,
podąża spokojnie tymi,
które wytycza jego granica .

Ścieżek popularnych,
przepełnionych, wolnych,
pieszych i szybkiego ruchu,
jest bez liku, na ulicy, chodniku.
Wszystkie prowadzą zazwyczaj,
ku głównej arterii,
która w świecie i u piechura,
ma swój własny wymiar.
Nie sięga powyżej niej,
ku gwiazdom i po ich arterie,
gdy najbliższe sercu stałe miejsce
i jego umiar.


Naczynie.

Potrzebne zawsze i pod ręką,
by służyć jak najdłużej,
do soków, nektarów, napoi,
w domu, na ulicy, w podróży.

Bywa napój wzburzony,
czasem w stopniu tak wielkim,
że niewiele go na dnie zostaje z butelki.
Bywa łagodny, naturalny,
gorzki, kwaśny, sztucznie barwiony,
lecz każdy znajduje swych amatorów,
dla smaku, barwy, waloru..
Mimo wielu ich odmian,
samo naczynie kluczową pełni rolę.
Bywa, że pęknie nagle,
od ukropu, mrozu, humoru,
lecz, gdy nie doświadczy nagłych zmian,
nie potłucze się, nie rozsypie przedwcześnie,
służy do końca swej kadencji.

W każdym naczyniu zbiera się
i bywa wiele różnic w czasie,
gdy raz przybywa, raz ubywa,
lub kończy nim naprawdę zacznie.


Nie_ oklepany temat.

Uczucia były, są
i zawsze będą towarzyszyć,
w naturze, powietrzu, w czasie.
Nie sposób oprzeć się im,
nie sposób uniknąć.
Świat wypełniony nimi,
wczoraj, dziś, zawsze
i wciąż są, łączą się, falują,
raz chłodne, raz ciepłe.
Odmian ich wiele, gatunków bez liku
i nigdy się nie wyczerpią,
mając swe źródło w człowieku.


Modlitwa jak matka.

Spokojna i bliska, chroni swe dziecko,
z góry przewiduje i przeciwdziała,
zanim nastąpi niebezpieczeństwo,
mocą modlitwy, miłość matczynej.
Słowa jej mówią tak wiele,
dają świadectwo wypisane w sercu,
stają się tarczą nadrzędną.

Nieraz we własnej słabości
można odnaleźć drogę
i wzmacniać stopniowo się na niej.


Spojrzeniem..

Nie sposób nie dojrzeć, nie docenić dzieł Boga,
które są bliskie, tuż obok i w sobie.

Każdy je widzi, rozumie, odczuwa,
zna każdy niuans, który nosi w sobie.
Co sam przeżywa, z czym zmierzyć się pragnie,
co w sobie zachować, drugiemu powierzyć.
Nic nie jest obce, co ma, co na sobie dźwiga ,
co może spotkać każdego obok .

Wszystko co chciałby doznać,
pojąć, zrozumieć może,
będąc człowiekiem, jak każdy człowiek.
Mając serce, rozum, uczucia wiele może uczynić,
jak zechce, powielać wciąż w sobie,
rozporządzać i coraz więcej rozumieć ,
w tym innych i siebie .


Jedna i ta sama .

Życie ma własny odcinek
i czas wyznaczony,
lecz nie czas najważniejszy, a pamięć,
która pisze historię całej drogi,
postępującej od zarania .

Przybliża poszczególne jej etapy,
gdy wraca się ku nim pamięcią,
poznaje, doświadcza niejako na sobie,
buduje nimi wewnętrznie.

Mimo różnic w czasie,
zdają się one niewielkie,
gdy uczucia, obrazy, barwy,
pozostają te same,
zmieniają się tylko rekwizyty .


W spojrzeniu.

To nie sen tuli dzień do poduszki,
gdy w sercu powstaje, w myśli, na jawie .
To nie sen zapomniany o poranku,
a zapisany na dziś, jutro, pojutrze..
W oczach jaśnieje na powitanie,
niewinnym spojrzeniem dziecka się staje,
gdy obejmuje kolejny widok.
Zakwita uczuciem od pierwszego poranka,
i o każdej porze, poprzez czas i obieg,
wolny od niejasnych spojrzeń.
To nie sen, który znika ,
a samo życie budzi dzień za dniem
i trwa od chwili do chwili,
nim zaśnie spokojnie i cicho
na dźwięk wieczornego kuranta.


Szukałam Boga.

Odnalazłam w poezji, w prozie,
w uczuciu, w nastroju, w świetle,
w stworzeniu, w przyrodzie.
Wszędzie gdzie jest, był i będzie,
gdzie dobro tworzy się, istnieje
i towarzyszy w codziennym życiu.

Odnalazłam w miłym geście,
w szlachetnym działaniu, w pracy,
w szczerym słowie, w prawdzie,
w miłości, uśmiechu, w oddaniu.
W myśli, która się pojawia i pozostaje,
tworząc pozytywne wyobrażenia,
w szczerej rozmowie, w modlitwie,
w obcowaniu poprzez ludzi, zwierzęta, rośliny.

Odnalazłam w każdej chwili, która promieniuje,
niczym błyskawica uświęca serce, oświeca rozum
i darzy obecnością Bożą.
W radości, w której uczestniczy,
w smutku, nad którym się pochyla,
podpiera , podnosi na duchu,
wzmacnia, obejmuje, przenika,
każdy ułamek człowieczego życia.

Odnalazłam w każdym przejawie dobra i oświecenia,
w którym bierze czynny udział.
Jest z nami, w nas, wszędzie, tu i teraz
i będzie zawsze, w duchu miłości, mądrości, pokoju,
w granicach czasu i poza granicami,
gdzie myśl nie dosięga spośród ziemskich granic .


Z Serca.

Na nic staranie z dala od miejsca,
gdzie serce ma swój przystanek,
na nic myśl podjęta,
gdy nie kieruje się w owe miejsce.
Z niego może czerpać
i nie odczuwać zmęczenia,
z nim dotrzeć wszędzie.
Poza nim brak punktu zaczepienia,
i sił niedostatek .

Serce kolebką dla dziecka,
najbliższą, najdelikatniejszą,
miłości i dobra pełną.
Jezus własnym świadectwem,
ukazał wszelkie wartości,
kolebkę narodzenia, życia,
śmierci, zmartwychwstania,
kolebkę prawdy żywej,
o całokształcie istnienia Człowieka w Bogu.


Odczuwanie.

Delikatne nad wyraz,
łagodne nadzwyczaj,
ponad wszelki wymiar,
obraz, rodzaj, detal,
i silne zarazem mocą oddziaływań.

Nie hardość sztuką,
a hart ducha, łagodne bycie,
które w duchu umiaru ,
miłego obycia,
tworzy atmosferę
i przewagę uczuć nad wszelką rzeczą.


Zgoda i zrozumienie.

Na pustyni suchy wiatr
usypuje coraz większe wydmy,
brak wody pośród nich
i pragnienie rośnie, dorównując im.
Utrudniony oddech,
gdy usta nabierają piasku,
oczy, każdy możliwy otwór
i coraz trudniej iść,
pośród pustynnych budowli.
Wiara i nadzieja budzą nowe siły,
a z nimi i droga niewidoczna,
zasypana piaskiem prowadzi,
by nie zostać na zawsze pośród pustyni.

Wydmy wybujałym garbem rosną wzdłuż
i towarzyszą na tę chwilę,
by już w następnej zmienić wizerunek
i miejsce pobytu.
Któż je spamięta, z powagą potraktuje,
znając prawdę o ich powstawaniu,
któż nie dojrzy powierzchniowych zmian
i na nich bazuje, nim znikną,
zrównane z powierzchnią,
któż nie zna suchego piasku i jego budowli.
Zanim kropla spadnie,
będąca zwiastunem oazy,
w której nie braknie wody, chleba, roślin,
któż nie odczuwa pragnienia,
gdy szuka źródła, by je zaspokoić.


Bywać z czasem.

Na ogół samemu podjąć wątek trzeba,
stawiać na szali, rozważać, obierać.
To co na usta rwie się z serca dobyć
i w myśli, w słowie, w czynie,
zawsze w zgodzie z sobą.
We wszystkim po trochu i w całości,
objąć, wypatrzyć, zrozumieć co trzeba
i bez wytchnienia dać radę na tyle,
na ile spokój i oddech wystarczy.

Na czas i w trakcie, choćby z niewiadomą,
którą foton światła, gdy padnie rozjaśni,
oczy otworzy na roścież i przestrzeń,
niczym w odpowiedzi - oto ona,
na tyle otwarta, ile dziś należy.
Nie sięga wszak do gwiazd, poza myślą,
gdy one same w oku nie zabłysną
i ześlą odpowiednią wiązkę oświecenia.


Ojciec.

Niezastąpiony dla dziecka,
cierpliwy, gdy rośnie,
stawia pierwsze kroki,
pierwsze potknięcia,
w których uczestniczy,
podpiera, uczy, podnosi.

Obserwuje z miłością,
by w razie bólu, płaczu, wkroczyć,
wesprzeć, otrzeć łzy z oczu.
Zachęca do wytrwałości
w poznawaniu świata,
ludzi , życia, siebie.
Wskazuje, pomaga, gdy trzeba,
by upodobniało się do niego.


Bóg Jest Miłością.

Miłość jest jedna i darzy nadzieją,
dzięki której można odnawiać swe siły,
wiarę w dążeniu ku niej na ziemi.
Każdy nosi jej zarzewie,
może rozpalać, podsycać, pielęgnować w sobie,
ogrzewać i łączyć we wspólne ogniwa,
w czym duchowemu odczuciu nic nie dorówna,
w pełni radości, czy żalu.


Różaniec.

Popularny w każdym czasie,
niczym żywa ochrona,
jednym przemawia głosem.
Dziś, jutro, pojutrze,
w kościele, na ulicy,
w domu i od święta,
w dłoni, na sercu,
bliski w każdym miejscu,
bez względu na modę,
zawsze jest i będzie:
siłą, tradycją i podporą świata.


Mądrość w koronie .

Widzi ponad ziemskie drogi,
a jej wielkość niepojęta,
gdy przez własny trud i mękę,
ciernie, które ranią głowę,
ukazuje proste wyjścia.
Nieraz lekki, czuły dotyk,
ból ukoi, skróci mękę,
z uczuć wianek cenny splecie,
miły dla głowy i serca.


Obiektywne spojrzenie.

Na wszystkie strony działa,
choć od góry lepiej widać,
jak się każda fałdka prosi wygładzenia,
chętnych dłoni i jakości.
By się wszystkie układały,
podług wzoru i pomysłu,
starannego wykreślenia,
wokół pasa, wedle plisy i wymiaru,
we współpracy, czy są duże, czy też małe.

By nie gniotły się bezładnie,
lecz korzystnie wyglądały,
tak w całości, jak w detalu.
I w projekcie i w użyciu,
zawsze pewne w całej sukni
i o każdej porze roku.
Wśród zieleni, oraz w słońcu,
i w jesiennym warzywniaku,
z czasem w białej, zwiewnej szacie.


Uczucia.

Żyją i rządzą między niebem, a ziemią,
trą się i burzą, lecą, przycichają.
Pośród fal, pośród liści obierają drogi
i opadają miękko z każdym ruchem .
Czasem zbierają się nad głową,
szumią we wrzosach,
przeglądają w kroplach wodospadu
i dają wyraz kolejnym zmaganiom.
Wraz z wiatrem, który panoszy się,
gra nimi, naciera wprost na nie,
czasem przysiada na czas nieokreślony,
lecz barw i odgłosów nigdy nie brakuje,
z każdym powiewem, oddechem, krokiem.
Powstają w chwili, nakładają światłocieniem,
mienią się i falują na linii horyzontu,
unoszą i opadają znacząc drogę,
i łączą przestrzeń,
raz przesiąkniętą słońcem, raz deszczem,
gdy z osobna, lub razem pomieszkują w sercu.


W stanie używalności.

Różne zachodzą sytuacje,
na ganku, poddaszu, podwórku.
Różne ich stopnie : w dół, bok, do góry,
według wymiaru i symetrii.
Na różne sposoby gną się, wspinają,
według potrzeby, chęci, możliwości
i ustawiają w kolejności:
na baczność, wyrost, lub wprost do siebie
i stają się mocne, podstawne, wygodne:
na wymiar, obraz i podobieństwo.

Niekiedy wzorem, w postawie pionowej,
we wspólnym froncie i na chodzie,
z jedną poręczą, w razie potrzeby,
gdy któryś z nich na bok odpadnie.
Z czasem się stają niezawodne,
we własnym czasie, świetle, materii,
w promiennym kształcie i nadziei,
na fakt istnienia we wspólnym składzie.

Po stopniach w chodzie, czy też w biegu,
opór znika nim się pojawi,
w postawie na wprost i w potrzebie,
w pewności, chęci i przebiegu,
w pokonywaniu kolejnych stopni
i w dochodzeniu do gotowości,
pewnym krokiem, własnym i wspólnym,
pod czułym okiem opatrzności.


Pamięć.

Strumieniem napływa,
rzeką wielu spraw,
każdy odcień ich utrwala
od czerni po biel.
Chwile, co mkną niespokojnie,
zakrywają sobą widok,
równe linie horyzontu.

Gdy łagodny wiatr powieje,
lekko ukołysze fale,
słońce dotknie dna,
rozpromieni je, rozzłoci i ukoi,
z czasem zrówna
i pobiegnie z falą dalej,
w naturalnym biegu jej.

I za falą fala,
w sam środek życia płynie,
z każdym ruchem, konsekwencją,
od początku, po ostatni swój odcinek,
Zapisuje pełen obraz,
każdej chwili dnia i nocy,
w czasie, który je jednoczy
i kieruje pośród biegu i koryta,
obu różnorodnych brzegów.


Któż to wie?..

Niczym kropla, liść, lub chwila,
pośród drogi szybko mija,
znika, albo w myśl się zmienia
i utrwala ją w pamięci..
dla kolejnych dni, miesięcy,
z czasem lat .

Mały liść, kropla cicha
i wiewiórka zwinnie znika pośród drzew.
Tylko krok nie jest tak cichy,
nawet ten najbardziej lekki, burzy ciszę
i dopóki nie ustanie,
las go niesie, za nim echo.

Każdy odgłos, każdy szelest,
po swojemu opowiada,
pośród krzewów, pośród drzew,
z góry zerka na przybysza, jakby pytał.
Kto to jest, po co idzie i gdzie zmierza?
Jakby dziwił się, zaśmiewał,
kiedy milczy, idąc nim.

Czy niemowa?
Może tak, może nie, któż to wie?
Może las, gdy przeplata cień ze słońcem,
i unosi ponad niego, z góry widzi
i spogląda na przybysza,
jakby dziwił się i pytał.
Cóż on w wielkim lesie robi?

A on idzie,
przedziera się z przekonaniem,
że spędzi w nim miłe chwile
i wyniesie we wspomnieniach,
więc nie boi się iść dalej.
Chociaż mały w wielkim lesie,
to nie zgubi się w nim przecież,
niczym kropla w oceanie.


Chwile.

Dobre chwile są osłodą,
świat budują według siebie:
w myśli, ruchu i w spojrzeniu,
na swój sposób i w potrzebie.
W świetle poranka, wieczora,
błyszczą w oknach, pośród liści, pośród światła
i lokują w słodkich gronach,
by z rozmachem chwili z chwilą,
inwestować w pamięć trwałą ,
gdy cegiełką , pośród innych się utrwalą,
ulokują miedzy te,
które wcześniej budowały proste linie
i kierunek nadawały,
w dobrym czasie, w pewnej sprawie, oraz tonie.
Chmurne giną w zapomnieniu,
by nie obarczać nadmiarem,
dni deszczowych, które chlapią za oknami
i znikają pośród kałuż, w głębi ziemi.


Pomoc .

Bóg pełen jest łask dla ludzi,
darów ze skarbca miłości.
Gdy braknie w nie wiary,
można zamknąć się na przepływ,
z góry zrezygnować,
lub otworzyć poprzez innych.


Król serc.

Słowo Boże z nieba pada,
świeci jako klejnot.
Przyjęte oświeca serce,
które jako kamień drogi,
pośród wielu innych,
zanurzone w Sercu Bożym,
odnajduje miejsce .

Wszystkie serca leżą Bogu na Sercu,
w połączeniu jednym biją rytmem,
otaczają ziemię, by nie skuł jej lód na zawsze,
nim na wiosnę w Nim zakwitnie.


Wszystko ma wagę.

Jedna łyżeczka cukru może osłodzić filiżankę kawy,
jedna kropla goryczy może uczyni ją gorzką.
Jeden dzień może zmienić życia bieg.
Jedna osoba zaważyć na całe życie.
Jedna pogodna myśl rozchmurzyć czoło.
Jedno słowo przeważyć na tak, lub na nie.
Nieraz tak niewiele brakuje, by powiedzieć dość.


W podróży.

Na kołach, skrzydłach, czy ostatnich nogach,
na które najbardziej liczyć można,
na ręce chętne im do współpracy,
które służąc sobie i radząc wzajemnie,
dźwigają bagaż potrzeb codziennych.
Kiedyś je pewnie zostawią na progu,
gdy już ostatni pokonają schodek,
witając ojca, matkę, zapragną użyć wolnych objęć.


Rolnik.

Gdy nie unika wysiłku w polu,
nawet jak musi wydrzeć je zaroślom,
idzie z odwagą po dobro swoje,
znając sens pracy własnej.
Niewielką motyką tnie metr za metrem,
zdobywa ziemię pod uprawę
i nie zaprzestaje trudu ,
póki nie wyrwie im zagonu.
Kropla za kroplą spływa z czoła,
lecz on nie zważa na mozół,
wierząc, że praca będzie nagrodzona.


Za grosz materii.

Miłość i praca chlebem powszednim,
lecz aby zdobyć miłość, serce trzeba oddać
i dzięki niemu utrzymać w całości.
Podobnie praca, trochę poświęcenia wymaga,
trochę serca i wiele zabiegu o kawałek chleba.

Nie odczuwa się braku póki pełen bak,
gdy powstanie brak i stanie się wagą najwyższego rzędu,
wiele można wykrzesać - trochę serca włożyć, trochę docenić,
by nie stracić więcej, niż można odzyskać .


Obiadowanie.

Obiad sam się nie uwarzy,
ale dzięki sprawnym dłoniom,
sercu, rozumowi, można dobry przygotować.
Można nieraz na gotowy oczekiwać,
lecz zawsze lepiej smakuje,
gdy się własny doda smaczek,
własnych narzędzi użyje
i poszerzy o współpracę,
w wspólnej kuchni, wspólnym stole .


Stary zegar.

We wspomnieniach czas powraca w dawne czasy,
niczym wskazówka na tarczy,
zakręcona w ciągłym biegu, wokół sprawy .

We wspomnieniach dawny czas,
bliski w takich chwilach, wczoraj, dziś, obok siebie,
w jeden widok się zamienia i poszerza we współpracy.

Nakręcony i bogatszy, wciąż dogania rzeczywisty,
który rządzi każdą dobą, tą minioną i obecną,
z dokładnością i logiką, nastawioną już na przyszłą.


W świetle ducha .

Można iść po śladach, poznawać ich przeszłość,
wielu je badało, wielu nimi przeszło.
Droga wiedzie w głąb tajników, niemal po omacku,
gdy na własnych śladach skupione są zmysły.

Z czasem zbiera pod powieką, coraz więcej jej detali,
obrazuje wewnątrz oka, według rozpoznawczej skali,
i na zewnątrz czyta, niczym za pomocą brajla,
gdy się dotyk nań wyczuli i myśl po części dorówna.

Od środka rozpoznaje wszelki wymiar,
z myśli, słowa i melodii, trudno wyrażalne dźwięki,
składa zawiłe obrazy z rozsypanych części , które nim się zilustrują,
ulatują własnym śladem w dalszą przyszłość.


Wczoraj, dziś, jutro..

Na wysokości stając zadania,
spokój osiąga właściwe swe miejsce,
w słowie, w milczeniu, w oczu wyrazie,
korzystnym nań oddziaływaniem.
Prosta, a pewna jego natura,
buduje na drodze postępowania,
pod niebem, jakim przyszło istnieć,
o każdy wspólny punkt zaczepienia.

Ucieczka spod niego zda się chwilowym tylko wybiegiem,
gdy jutro, któż wie które lepsze miejsce,
gdziekolwiek jest, czym lepsze od tego,
nad którym Bóg Swe rozpostrze ręce.
Cóż bardziej potrzebne ponad spokój myśli,
uścisk dłoni, ponad upewnienie.
Jak dobrze przyjąć, co jest, co będzie,
ze spokojnym sercem, wszak droga prowadzi i nie ustaje,
jakakolwiek jest, z nim najbardziej swoja .


Własne i wspólne.

Uśmiech, czy słowo pewne na tyle,
gdy nie z ust tylko, a z serca płynie.

Ile więcej wymagać, ile oczekiwać?
Zapewne tyle, ile w sobie się odnajdzie,
w słowie, uśmiechu, uścisku dłoni,
odda z potrzeby serca drugiemu.
Nieraz tak trudno zatrzymać tę chwilę,
która lekkim darzy oddechem
i upewnieniem dnia powszedniego.

Lecz spokój spływa wieloma drogami
i działa, gdy się go nie powstrzyma,
nie zamknie między oknem, a drzwiami,
lecz wpuści porcję codziennie świeżą.
Ona dokona to, co potrzebne,
gdy wniesie z sobą pełen oddech,
wraz z świadomością,
co tak naprawdę najważniejsze.


W sercu ogrodu.

Zasiane ziarno, choć nie widoczne
w pierwszych fazach,
stopniowo kiełkuje, wyrasta,
lecz mimo ciągłego wzrostu,
łatwo pominąć, przejść obok niego,
nie zauważyć nim całkiem wyrośnie,
wypełni każdy zakątek ogrodu.

Tylko gospodarz wie od początku,
co zasiał w ziemi,
jakich się płodów spodziewa,
co zebrać zamierza.
Przechodzień nie pozna,
gdy się nie zatrzyma ,
nie przyjrzy, nie dotknie,
nie dojrzy wczesnych,
czy kolejnych odznak,
każdej po trochu w sobie nie poczuje.


Związki.

Kloc w dłoniach artysty,
stopniowo każdy nabiera kształtu
i choć spod dłuta głuchy jęk ,
sok spływa na ziemię,
w miarę opadania warstwy za warstwą,
narosłych w leśnej głuszy,
wyłania się nowa postura .
Rysy nabierają wyrazu,
nadane sercem artysty
i choć palce puchną,
pokaleczone przy pracy,
rzeźba z każdym ruchem
nabiera ludzkiego oblicza.


Wokół świata.

W tłumie zagubiony,
w kłębowisku wrażeń,
dróg tysiąca, ciągły wędrowca
w stronę światła idzie,
wraz z nim, gdy przed, za i w głębi jego,
wypełnia oczy, serce, dłonie
i łączy w jedną linię,
wszelkie ku niemu dążące drogi.


Wzdłuż i wszerz .

Nie sposób gustować w ilości,
gdy jakość nijaka.
Nie sposób gościć w pokoju,
gdy brak go pod strzechą,
nie sposób wydobyć słowo,
gdy usta, ręce, oczy zaciśnięte,
odnaleźć serce, gdy braknie chęci,
lecz jak wciąż bije,
to nawet, gdy dom w ruinie,
bić nie przestanie póki żyje.

Czasem wystarczy jedna kropla,
by wypełniła po brzegi,
gdy stawką nie ilość, a jakość.
Czasem wystarczy jedna chwila,
która nada znaczenie kolejnym.
Czasem niewiele wystarczy,
by pozostało najważniejsze.


W jednym wiele.

Jezus przyszedł,
a świat Go nie przyjął,
lecz On go nie opuścił.
Wciąż przemawia do serc,
a które Go przyjmie,
unosi w modlitwie.
Otwarte wypełnia miłością,
bez której serce odczuwa pustkę.
Każda kropla wypełnia ją
i płynie z głębi na zewnątrz.


W toku.

Tuż obok, wokół, dzień jak co dzień
i sprawy jego toczą się zwyczajne,
małe, średnie, czasem przerastają same siebie,
lecz każda chwila łączy je czynnie,
we wspólnym ruchu i potrzebie.

Krok za krokiem pośród nich podąża,
lecz wzrok wyprzedza je nieustannie,
by dostosować odpowiednio
i bez zbytniego pośpiechu,
doprowadzić w przypisane miejsce.

Bywa nieraz, że dotyk wystarczy,
by czas się toczył,
niczym zwykła kula, która choć
bezmyślnie się toczy,
nie spadnie, gdy się w czas zatrzyma.


Zapisane w czasie.

Życie parami lubi chodzić,
lecz samotnością też nie gardzi,
którą częstuje pełnymi garściami,
jak już wypadnie z ciepłych ramion matki.
I krok za krokiem, jeden za drugim,
w oczach, w dłoniach, obraca się razem
i pisze tekst bliźniaczy czasami,
z ust do ust, słowo za słowem.
Z dłoni do dłoni, sprawa za sprawą,
rośnie i żyje, lub pęka znienacka,
znikając niczym mydlana bańka,
lecz myśli i słowa zostawia w pamięci.


Prawo wyboru.

Każdy ogrodnik rządzi swym ogrodem,
według potrzeby używa narzędzi,
niewiele one znaczą bez niego,
lecz w jego dłoniach stają się potrzebne.

Każdy artysta sięga po instrument,
który ożywa w jego dłoniach
i gra, maluje sercem, duszą,
to co w nim wcześniej się zrodziło .

Obraz i dźwięk nabiera znaczenia,
każda nuta z osobna,
której nadaje głębię swego życia
i mknie wraz z nimi z krańca do krańca..

Obraz, melodia, a z nią serce,
z każdym oddechem i tęsknotą,
płynie na instrumencie,
barwą zrodzoną na palecie.

Światło duszy przenika granice,
pokonuje wszelkie wymiary,
myślą, obrazem, muzyką,
żyje i wciąż ją doskonali.


Boże Narodzenie.

Zbliża się czas, już za chwilę Bóg zawita,
w małym Dzieciątku objawi Swą Miłość.
Już Gwiazdka wschodzi nad stajenką,
do ziemi się kłania, oddaje hołd Bogu,
oświeca drogę każdemu, bogaty , czy biedny,
by dojrzał Boga w Nowonarodzonym.

Już czas Go powitać, przyjąć pod dach,
podzielić się dobrą nowiną .
Już czas w każdym dziecięciu dojrzeć miłość,
którą przynosi z sobą rodzinie,
rośnie z nim w siłę, rozkwita w słowie, czynie,
w modlitwie, w każdym darze serca,
wraz z wiarą w Boga,
dar narodzin i zmartwychwstania.


Modlitwa.

Niczym kielich wypełniony wodą źródlaną,
napływa z wewnątrz żywym strumieniem,
budzi i koi pragnienie.
Mieni się światłem górskiego potoku,
kruszy kamienie, obmywa brzegi,
dociera w głąb budząc nowe życie .
Pełno jej w ruchu, w działaniu,
w świetle o poranku, w kromce chleba,
dobrym słowie, uśmiechu .
Na powitanie i w ciągu dnia,
umacnia, nadaje znaczenie
i bez niepokoju, gdy w sercu z nią
blednie strach, ból, cierpienie,
nieprzyjaciel zostaje przyjacielem,
smutek zamienia się w radość,
a ona pogłębia wiarę .


Powszechna rola..

Głosem chwili, zwierciadłem duszy bywa.
Wszelkie ułamki, błyski, mgnienia
zamienia w litery, składa w zdania.
Chwilą ulotnej zadumy
zapisuje linijki, kartki pamiętnika,
nim zginie jako skrawek,
pośród wielu innych.
Choćby usta milczały, ona ich językiem.


Ptasie serca.

Klatka nawet najlżejsza ciąży i zniewala,
więzi, będąc barierą na drodze wolności,
kto się z niej uwolni, zaśpiewa ze szczęścia,
każdy, kto poczuł jej pęta.
Pośród klatki bezradnie łopocze skrzydłami,
w zamknięciu, i w oczekiwaniu,
by w locie rozpostrzeć ramiona,
ulecieć ku niebu, wzbić się jeszcze wyżej,
do granic i poza nie.
Nie da się przyzwyczaić serca do klatki,
choćby wracało z powrotem,
nie da się je zamknąć na zawsze,
zbyt tęskni za lotem, by ulecieć i zostać,
gdzie nie ma klatek i nigdy nie było.


W trasie.

Czasem się zdaje, że dłużej nie możesz,
nie masz sił wcale,
lecz gdy się nie poddasz chwili zwątpienia,
okaże się, że możesz więcej niż myślałeś.
Mija chwila i następna, czujesz je w sobie,
niczym oddech, bicie serca i wiesz , że dasz radę.

Każdy kamień na drodze, choć milczy,
zaprasza, by odpocząć chwilę,
i już w następnej raźnym ruszyć krokiem ,
gdy nogi nie bolą, bagaż nie ciąży,
pogoda, krajobraz łączy się w dali wolnym pasażem.

Nic nie zaskoczy z znienacka,
nie wypadnie poza krawężnik,
poza nurt światła, gdy trzyma się w sobie wytrwale.
Choć zmienna struktura raz pnie się,
raz opada wzdłuż wielu krawędzi,
znaczy niezmiennie to samo, co wcześniej.


Wspólny stół .

Cud jest tak powszechny,
aż niezauważalny.
Cud życia, miłości, wiary,
na co dzień bliski i pomocny,
nadaje radość, treść istnieniu.
--
Z opłatkiem w dłoni
przy wspólnym stole,
wspólnej wieczerzy,
nie braknie chleba,
dobrego słowa, miłości nikomu,
w sercu, w rodzinie
i na całej ziemi.


Pośród.

Nie sposób nie wyjść poza krąg,
gdy jedno z drugim łączy się i stapia,
najmniejszą kroplą, chwilą, myślą,
własną i wspólną potrzebą .
Gdy oczy widzą, dłonie czują dotyk ,
tuż obok, poza, naprzeciw,
nie sposób zatrzymać uczuć,
każdy ich szczegół tylko dla siebie.

Nie sposób smucić się,
gdy dana radość,
piękno na każdym widoczne kroku .
Nie sposób weselić w smutku,
bawić w cierpieniu,
przyklaskiwać wbrew sobie,
nie słyszeć, nie czuć, nie widzieć,
co gołym widoczne okiem.

Mając oczy, usta, serce, nie mówić,
nie kochać, zobojętnieć ,
bać się słowa, spojrzenia, dotyku,
być, kim się nie jest i nie będzie .
Wszystko ma czas, wymowę, potrzebę
i służy, co dzień, w każdej chwili,
by nie zaprzepaścić niczego,
co ważne dla innych i dla siebie.
Szczęśliwy, komu się to uda..


W przestrzeni .

Fala za falą, lekkim muśnięciem,
dotyka niezauważalnie, wszak znaczy wyraźniej,
niż zawirowanie jakkolwiek pojęte.
Cisza i głos jej powietrze przenika,
jednoczy barwą, wymową, światłem,
fala za falą wypełnia horyzont,
niesie, co pewne, nie podszyte wiatrem.
Choć kręci on wokół ulicą, po polach biega,
drogi przecina, zmienia kierunki,
przewraca drzewa, rozrzuca snopki,
to nagle mija, tak jak przychodzi.
I nim się horyzont ponownie przeciąży,
powietrze rozedrga, nim słonce ukryje,
deszcz rozpada, chłód wedrze,
uśmiech, spojrzenie, na każdą okazję,
dłoń ciepła chroni przed zimnem.
Pośród chwil, które tuż za zakrętem,
biegną prosto w otwartą przestrzeń,
pośród fal światła.


W podróży.

Wolny wybór jest w podróży,
czy się ciągnie z sobą bagaż,
czy się raczej nie przykłada zbytniej wagi
i zabiera nie zadłuży,
aby ręce były wolne,
oraz myśli nie zajęte pakowaniem,
pilnowaniem i sprawami
związanymi bagażami.

Więcej czasu jest na sposób
i kierunek, gdy spokojnie
i bezpiecznie można zdążać w każde miejsce.
Można płynąć małą łodzią,
która mimo, że niewielka,
nie zatonie pod ciężarem,
a popłynie żwawo, lekko,
w dobrym czasie do przystani.

Gdy zaś bardziej obciążona,
płynie wolniej i niepewnie
jak i kiedy dotrze do niej.
Aż się motor w łodzi krztusi,
łódź się buja niespokojnie,
burty wody nabierają , opóźniając cel podróży.
I choć wody coraz wyższe
i wzburzone zatapiają wszelki widok,
łódź się wspina i opada,
balansuje niebezpiecznie,
sternik czuwa wciąż nad łodzią .


W oczach.

W górę światła się przemienia,
każdy niuans dnia i nocy,
gdy malujesz je uśmiechem,
chwilą jednego spojrzenia.
I choć nadal czas się toczy ,
to zarazem w miejscu stoi,
w jednoczesnym przeżywaniu
chwil i uczuć zaistniałych.
Niecodzienne to uczucia,
w których wszystko się jednoczy ,
i przechodzi jedno w drugie,
by ponownie ruszyć z miejsca,
z zapowiedzią zjednoczenia.


U stołu.

Każda racja ma swój smak,
wynikły ze składu, dodanych wartości .
Bywa wiązką bukietu,
lekko strawna i zwyczajna,
niemniej miła i przydatna,
tradycyjna, popularna ,
pełna swojskiego waloru.
Bywa piękna i wykwintna,
niczym cacko syci oczy
i smak trafny bywa w niej,
bardziej, lub mniej wyłuszczony.
Wszak zależny już od stołu
dobór jej i koloryt,
wygląd i konkretny skład.


Z oświeceniem.

Przesuwają się kamyki i przeszkody,
z każdym paciorkiem, koralem,
choć niewielkim, upewnionym
według ścieżek wąskich,
małych, a bezpiecznych,
z sercem, wiarą
i różańcem w dłoni.

I na ścieżkach, choć niewielkich,
nie brakuje światła,
które z góry je oświeca
i dociera wprost do serca .
Jasnym światłem jest na każdej,
w ślad Jezusa i Maryi,
oraz Wszystkich Świętych,
którzy szli za Nimi.


Biały dzień.

Około ogrodu, u jego podnóży,
rozjaśnia się dzień, białym puchem sypie,
im szybciej, im spieszniej,
tym pewniej, tym jaśniej i świeci i wita.
Do szyb przytula puszystym okryciem,
pokrywa całe i zdobi na biało.

To opada nisko, to sięga powyżej,
okrywa ziemie, drzewa, domy,
i coraz bliżej, w oczach,
w kominku iskrzy się radośnie,
rozświeca każdy zakątek.
Gdy noc przychodzi zasypia za oknem,
by z samego rana zawitać,
wybielać, otulać, oświecać ponownie.


Zza ram.

O ile trudniej dostrzec odbicie,
gdy ginie wspólne widzenie,
rozmazuje się w skupieniu
na własnym obrazie.

Fizyczność nie starcza
i młoda do czasu.
Wszak niewielka różnica,
gdy w niej twarz i ręce,
wolność jednym okiem
zerka spod oblicza.
W zgraniu smak i barwa,
szczerość i swoboda,
w każdym zagra czasie,
gdy na całość oczy
ma otwarte oba .


Materiał na żonę.

Biały, delikatny, zwiewny, łagodny, najlepszy zapewne,
choć wiele zależy od swoistych spojrzeń.
Osnowa i nitka mocna być powinna,
w szwach się nie rozchodzić i trzymać fason według mody,
która choć z czasem przemija,
to zapotrzebowanie na nią nie przemija.
Gust jednak ciągłej ulega zmianie,
gdy już następny modny materiał,
rodzaj, gatunek i poznawanie.

Moda i tyle bogactwa w niej, ile w tej chwili uszczknie się,
a z nią przemija i gust i chwila, by już w następnej,
w innej materii gustować na chwile,
w sukni i ciele piękno odnajdywać,
szukać sposobu na te chwile, zanim odejdą w zapomnienie.
Jedna piękna, by już po następną wyciągać rękę,
gdy się opatrzy piękny materiał,
a wybór pełen w sieci, wystawie,
na manekinach żywych prawie.

Suknie piękniejsza jedna od drugiej,
jedna za mało jak taki ich wybór,
nowych, ładniejszych pełna gama,
aż proszą się do kupowania,
Jedna za mało by się zdawało,
choć nieraz ponad nią aż nadto,
gdy pełna szafa materiału
i trafny wybór nie jest już łatwy.


Chwile postoju.

W pokonywaniu codziennych wyłomów,
zwalczaniu zrębów, można stracić chęci,
lub jeszcze więcej zyskać w wytrwaniu.
Choćby stawały w poprzek drogi,
znaczą tyle, na ile przyczynią się
do powstawania siły odporu,
która przybiera w ich pokonywaniu.


Zdrowie prawa.

By nie paść na kolana
pada na twarz.

Chwila konsternacji
i cały przedział wstrzymał oddech,
przed duszącym zapachem.
Tak było, teraz to codzienność..
Z chustką przy twarzy,
głową na boku, jakby przysnęła,
tylko te oczy szeroko otwarte,
krzyk serca o pomoc.
Sama zbyt słaba, by się jej poddać.


Gdzie.

Gdzie jest ten ślad, co znikł znienacka,
czy go zakryła szara płachta kurzu.
Gdzie jest ten dotyk jasny i ciepły,
który był wczoraj prosty, codzienny.
Gdzie jest ten wyraz pudrem zakryty,
niech się nie chowa i nie wstydzi ..

Gdzie jest ta siła,
która rozbija twardy beton,
co okrył każdy śladu powab,
by oko mogło go wpatrzeć,
ręka objąć, myśl wyhodować.
Gdzie jest ten smak, zapach, spojrzenie,
pod jaką stertą się kapturzy,
sznurem rozdartym sztucznych pereł,
rzęsą wodną, kocim pazurem,
czy jest na ziemi ,czy pod ziemią,
gdzie się ukrywa ?


Wolne i pewne.

Czyje to pole, czyje powietrze,
co wiatr roznosi, kto nim oddycha?
Nim się napełnia woda i ziemia,
by każdy odpoczął, spokojnie przysiadł.
Zanurzył stopy w chłodnych falach,
zaczerpnął świeżości i swobody
i bez pośpiechu posiedział w cieniu
leśnej ciszy i leśnej przyrody .
Tu każda piędź ziemi niczyja
i wszystkich zarazem będąc,
służy pokojem, ciszą napawa,
każdego, kto kocha wolność.


Dopełnienie.

Jezus pełen miłości,
nie wzbraniał się oddać w nieprzyjazne ręce,
by kiedyś wszystkie stały się jej pełne
i połączyły węzłem przyjaźni..

Ziemia, a Niebo odległość niedościgniona,
niczym ziarnko w dłoniach Boga pnie się,
by mimo powolnego wzrostu,
trudu pokonywania własnej fizyczności,
dosięgnąć wiarą i odwagą ducha.


Pamiętnik.

Czyż nie na pamięci polega istnienie,
gdy w zapomnieniu blakną nawet strony..
Cóż strony, pamięć wszak nie na papierze,
a we wspomnieniach, w sercu zapisana,
jest niezniszczalna i nadzwyczaj trwała.
Choć niewidoczna, niemal namacalna,
gdy w nim swe miejsce odnajduje stałe,
i kolejnych nie pragnie już szukać.


W zespole i zgodzie.

Już nie solo brzmi krok, gdy następny,
jeden za drugim tworzy kompozycje
i prawym kieruje się stylem, mimo mód z innych stron,
które jak rwąca rzeka niosą własne style.

Przybija po swojemu, mimo różnic w drodze,
patronuje wspólnemu, prowadząc rząd pewnym krokiem.
Cóż uwagi, gdy wspólny zakres na uwadze
i po nim droga, dla dobra sprawy.

Nie zmienia się, nie waha na boki, mimo zmiennej aury,
trudu drogi , stawia tradycyjne kroki,
by nie zatracić ich, pośród rozpędzonych dróg,
lecz wyprowadzić na szlak rzetelny i jasny.


Z odpowiedzialnością stołu.

Sama obecność nie ciąży,
a gdy i stół wolny od nadmiaru,
mocny w posadach na tyle,
nic nie zagraża siedzącym przy stole.

Gdy dania fachowo, pewnie podane,
w godziwym serwisie i czasie,
to cały obiad okazać się może,
dla każdego smaczny i treściwy.

Dzięki sprawnej obsłudze,
odpowiednio ukierunkowanej,
nie obciąży zapewne i tych,
którzy nie siedzą przy tym samym stole,
lecz uczestniczą w posiłku z oddali.


Siła i wola.

Ile można uczynić dzięki niej,
ile osiągnąć, poza tym śladem wokół siebie,
rozporządzać w myśli, uczuciach.
Ile nauczyć się, zobaczyć, poznać, co łączy,
spaja w jej imię , jakie kreśli koła, punkty wspólne.
Ile w słowie wypowiedzieć można,
w swobodnym ruchu, w pracy, w życiu,
na ile wola godziwego, łączy i zbliża je ku sobie
i daje możność, wolność, swobodę.
Na ile można z niej skorzystać
w dzisiejszym dniu ?

Ile słów w obecnej chwili
i po następne padnie i zniknie,
na każde nie, na każde tak.
Nie w słowach wszak, a czynie
pewne jutro już dziś .


Pewność przyjaźni.

Samotność złudna bywa
i choć wykluwa się
w miejscach niespodziewanych,
człowiek nie jest sam w żadnym,
gdy Bóg nad nim czuwa.
Nawet w największej głuszy
nie odczuje samotności,
mając świadomość
Jego obecności.


Ciągłość.

Myśl rodzi myśl, prowadzi, dokłada,
lecz jej podstawowa zawsze ta sama,
gdy myślą staje się przewodnią.
Nic nie powstaje z niczego,
lecz pokonuje opór i zmaga się,
i wiele może, mając stały obieg, wiarę,
siłę w niej i sobie, a im się częściej powtarza,
świadczy to o podstawie.


Miłość duchowa.

Każda matka nosi miłość wraz z dzieckiem,
które przynosi ją z sobą.

Matkę Bożą wypełniła pełnia miłości
i pełnia obaw matczynych
i choć w jej Sercu panowała harmonia miłości i piękna,
wraz z nią przybite zostało do krzyża.

Miłość nie umiera w sercu, nawet ukrzyżowana,
raz zmartwychwstała, pokonała śmierć w nim na zawsze.
Ukoronowana koroną cierniową, króluje w koronie serca.
Pamięć jej, choć nienamacalna posiada siłę współistnienia.


Listopadowe uczucia.

Wiele opadłych liści na alejkach dzisiaj,
lecz bije z nich ciepło niemal jak ze zniczy,
których tyle, ile pamięci wciąż żywej o bliskich.
I choć odeszli, to niezapomniani,
połączeni na zawsze węzłem miłości..
Są groby osamotnione, lecz nie samotne,
gdy liście otulają je ciepło
i znicze zapalane dla ich pamięci.

Świat uśpiony, lecz dziś ożywiony, kolorowy,
budzi żywe i dobre wspomnienia.
Niczym w ogrodzie modlitwy istnieje,
w którym czas na łzy i czas na pokój .
W kwiatach, skupieniu i oczekiwaniu na pełnię jego,
w nadziei, która w świetle świec,
przybiera barwy pamiętne i ciepłe.

Gdyby namalować obraz ciszy tego świata,
zawarty w modlitwie, niczym w jej ogrodzie,
sięgnąłby po farby skupienia, wraz ze światłami na każdym grobie.
Dojrzałby ogród widoczny w tych barwach,
jak budzi się we wspomnieniach i żyje wspólnym życiem .
W nim pamięć, miłość, Bóg czuwa, prowadzi alejkami zamyślenia,
gdzie siła, ochrona, dary modlitwy,
niepojęte, a namacalne, gdy się stopniowo furtka uchyla,
zapraszając do pełnego w niej uczestnictwa.


Mały, a wielki.

Chwila z uśmiechem
nigdy nie stracona,
cóż chwila, może być wiele ich.
Nic nie stoi na przeszkodzie,
ani ten dzień, ani ten wieczór,
choćby ciemny i chłodny był,
zawsze jasny i ciepły z uśmiechem.


Ulica.

Nie można cofnąć się
bez straty odcinka przebytego,
jak przyjdzie ponownie go pokonywać
i choć poznany wcześniej ,
długość jego nie ulegnie zmiany
i trudu pokonywania.

Prosta linia biegnie swobodnie,
bez ograniczeń, akuratna w sobie,
nie krąży po okrężnicach,
w ślepym zaułku nie ginie, niepewnych wyjść,
nie szuka, czego w nich nie ma .
I choć wydłuża się w nieskończoność,
zdąża prostolinijnie do miejsca przeznaczenia.


Małe a piękne.

Salony, komnaty piękne, wystawne,
ile ich dobra można zażywać,
gdy pokój w nich najpiękniejszy,
w którym przebywasz.
Cóż one wobec obecności,
w niewielkim nawet, a pewnym pokoju,
bliskim i trwałym nadzwyczaj,
własnym staraniem .

Za nim najbardziej można tęsknić ,
nim się go w pełni zbuduje, zasiedli,
codziennie dążyć.
Każde uczucie ma własne oblicze,
a pośród nich podstawowe,
od zawsze zaszczepione w sercu,
dążenie ku harmonii .


Inni.

Cóż oni winni, czy niewinni,
gdy są inni
i się plasują pośród innych,
gdy wbrew pozorom wszyscy są inni,
będąc sobą i tym się
różnią pomiędzy sobą,
upodobniając w dążeniach
podstawowych.

Reszta to pozór powierzchowności,
ubioru, wyglądu i cech innych,
w tym dążeń pośrednich, które na oko inne,
to w rezultacie też podobne.

A gdy się znajdą wśród prostych, jasnych,
wszem i wobec zrozumiałych,
stają się bardziej widoczne i nabierają
cech takich samych ,
lub się cofają w swe zależności.


Rysy ziemi.

Wielki artysta tworzył i tworzy ,
ubogacając wszystkich,
byłych, obecnych, przyszłych,
by korzystali z dzieł dowoli,
ciesząc się dobrem danym,
pielęgnowali, by trwało,
pod przyjaznymi ruchami .
Tworzy i zna każdy szczegół,
który wynikiem pracy, serca, pomysłu,
dba i stanowi o nich, by służyły nadal .


W świecie.

Miłość najbardziej jest widoczna
w chwilach smutnych i radosnych.
Gdy obejmują cały świat,
ruchy jego uchylają przykrywkę,
uwidaczniając serce,
wspólnym bijące rytmem.
Gdy spod pozłacanej przykrywki
wydostanie się szczerozłote,
zaistnieje w pełnym świetle,
i otworzy na nie,
w każdej istniejącej warstwie.


Wespół.

Świat cały ma odbicie w małym,
który go czyni z innymi.

W wielkim świecie i najmniejszy
ma swe miejsce,
nie ważne gdzie, a jakie odbicie śle.
Nie od rozmiaru, a wypełnienia
waga i siła przybiera,
sposobu działania
małego i wielkiego świata.


Marzenia

Pokonują rozległe drogi,
rosną i pną się wysoko,
płyną w oczekiwaniu na spełnienie,
rysując obrazy łagodne i jasne,
w bliskiej i dalszej przestrzeni .

Wystarczy chwila niewielka,
by pod przyjaznym spojrzeniem,
ziemia nabrała barw,
kwiaty zakwitły,
drzewa pokryły się pąkami,
oczy roześmiały.

Ciepło odmienia świat,
jasne spojrzenie,
dobre słowo, gest zmienia nastawienie,
dzień, życie całe ,
gdy każdy drobiazg ma znaczenie, wpływ,
by marzenia się spełniały.


Uczucie.

Spontanicznie powstaje,
gra, szczerze poruszone,
wolne jak ptak leci,
żyje własną napędzane siłą,
zakwita pięknym kwiatem
w ofiarowaniu przyjaciołom.


Nadzieja.

Niczym kochająca matka
nigdy nie opuści,
gdy się w niej
jasne zachowa spojrzenie,
na każdy szczegół,
miejsce, otoczenie.
Na wyciągnięcie ręki,
tuż obok, blisko oczekuje,
by sięgnąć po nią
w każdej chwili.

Przyświeca jasno,
pochyla nisko,
by czerpać w niej siłę,
 jej pokrewnych uczuciach.
Aby spokojnie,
bez niepokoju,
patrzeć w oczy
z nadzieją,
że dobrze patrzą.
W każdej potrzebie pewne,
zawsze przyjazne,
w chwilach słabości i chwilach siły.


Dary

Wszystko jest darem,
co dobrem darzy,
pomaga, cieszy, wypełnia dzień,
a kategorie ich nieprzebrane.
Mimo napływu z różnych stron,
każdy ma wagę i znaczenie.
Nie można pozbyć się żadnego,
by wraz z nim nie znikł cały urok,
po którym pozostaje pamięć,
wiedza tworząca obyczaje,
by na nowo darzyć.


Dar miłości.

Siła miłości jest tak wielka,
że wywołuje wzajemność w sercach,
które się na nią otworzą.

Każda matka otrzymuje dar miłości,
wraz z dzieckiem, nosząc je pod sercem
i gdy otwiera się na nią, staje się niezniszczalna w niej .


-
Szczęśliwy, kto kieruje się Wolą Bożą,
bez niej zdany na łaskę losu
i Wolę Bożą dzięki Bogu.
-
Gdy zapanuje w twych myślach i sercu miłość, pokój, dobro,
będzie znaczyło, że odnalazłeś Boga.
-
Świat cały ma odbicie w małym,
który go czyni z innymi.

Każdy ma własny, by nie szukać poza granicami,
gdy to co bliskie najprawdziwsze.
-
Do każdego miejsca dociera światło,
czy małe, czy wielkie,
lecz w wielkim bardziej się rozprasza.
-
Materia bywa zwodniczą substancją,
gdy się nadmiernie przelewa, trudniej odróżnić w niej prawdę.
-
Każdy ciężar lżejszy będzie,
gdy nie doda się mu wagi,
niosąc go niechętnie.


W trakcie.

Słowa bezimiennym tłumem otaczają,
w kole spotkań, powitań, tłoczą się dzisiaj
i nie ma znaczenia, dlaczego i po co,
niekończących się pytań,
które umykają bez odpowiedzi
pośród zwyczajnych posiedzeń .

Można je zbierać, pisać, dotykać,
gdy kładą się na białych obrusach,
ruchome nadzwyczaj i zasadnicze,
spojrzeniem, wymową, gestem, powagą
i tyle ich przy każdym stoliku,
prześciga się, trąc pomiędzy sobą.

Nie sposób zatrzymać między strunami
głosek rozbieganych,
gdy wymykają się niepostrzeżenie każdą,
bardziej, lub mniej zrozumiałą,
windując pośród zebranych.
Wykrzyczane, wypłakane, ciche, roześmiane,
swoiste odgrywają role, spektakle na deskach
i szczeblach różnorakich spotkań.

Można je poskładać, zapamiętać,
zapisać bogatą ich składnię,
wywnioskować melodię,
gdy układają się w tony wysokie i niskie,
wypływając spod języka, lub głębszych partii,
wybijają takt upodobań własnych,
lub bardziej złożonych,
w odpowiednie noty, akordy, zbiory.

Ruchome schody zagłuszają wymowę,
gdy zbyt szybko wiozą w górne partie,
prześcigając się nawzajem między piętrami.
Spacerowym krokiem łatwiej dojść w trakcie rozmowy,
bez wysokich uniesień, obcasów
i zabudowań, sprecyzować ich znaczenie,
najbliższe danemu czasowi,
rodzajowi, czy innym odmianom, trybom i formom.


Pory roku
( szczęśliwe życie ).
Wiosna malowniczo barwi się i mieni,
biega po polach, łąkach, ogrodach,
przypina uśmiech zieleni gdzie zdoła,
a oczy jej błyszczą wdziękiem na co dzień.

Lato barwnymi pasmami się złoci,
obejmuje ziemię, unosi do słońca,
ogrzewa ciepłem łagodnie i wiernie,
nadając jej świeżość codziennie.

Jesień nuci dzieciom kołysanki,
czuwa nad snem nisko pochylona
i chociaż za oknem się słoci,
ciepła i miła jest dzisiaj.

Zima dojrzała, dostojna i biała,
czeka, wierna i ufna w uczucia,
które zaczerpnęła z każdej pory roku
codziennego życia .

Cztery pory i choć każda inna,
wszystkie nieuniknione i potrzebne sobie,
przechodzą stopniowo, płynnie jedna w drugą,
w szacunku do siebie i wzajemnej zgodzie,
całkiem zwyczajnie, o każdej porze.


Dobre strony.

Dziś i na kwiaty
patrzę inaczej,
gdy pośród nich
idę deptakiem.

Nie depczę traw,
schylam się raczej
i patrzę na nie
jak na przyjaciół
wartych spotkania,
chwili spędzonej
w ich zaciszu..

Chwila i spokój
jaki tu jest,
można odpocząć
w zakątku jej.

Zapomnieć, co było,
co jest, co będzie,
wyrównać oddech,
porzucić pośpiech,
chłodnych korytarzy,
zimnych schodów,
gdzie mrok i cień
rządzi na ogół.

Tu, w tym zaciszu
spokojne myśli
i słów nie trzeba,
gdy z każdej ławki,
alejki uśmiech,
spojrzenie niczym
dotyk przyjaźni.

Nie zmowa milczenia
panuje tu dzisiaj,
a spokój ducha,
życzliwa cisza.

I ty też milczysz,
patrzysz przed siebie,
wszak czasem dobrze
pomilczeć razem,
w poczuciu wspólnie
przeżytych chwil,
które zbliżają,
łącząc zarazem.

Wagi.

Są rzeczy, które nie ciążą,
a wagą przeważają ciężary,
są bez wymiaru,
a wymiar nadają.
Przy nich blednie znaczenie
pozostałych,
które giną pod własnym,
nadmiernym ciężarem.


Wędrówka.

Każdy poszczycić się może,
powielać, zarządzać własnym zasobem,
nieograniczone mając możliwości,
dysponowania nim w każdej chwili.
Od jego gestii zależy, co pocznie,
ile utrzyma, w sobie zgromadzi,
zapisze każdy cenny gram.

Wyposażony w jego atrybuty,
pewnie stawia kroki,
choćby mu przyszło po bruku ulicy,
czy nierównościach jakichkolwiek iść.
Plan mu się przyda zapewne też,
na piersi krzyż, w dłoni przyjaźń,
cóż wtedy ogień, kamień na drodze,
gdy w sobie i z sobą bogactwo dźwiga,
lżejsze, czy cięższe, ale zawsze swoje,
od niego zależne więc.

Światło, jakie z niego pada,
oświeca drogę według mocy swej.
Idzie więc pewnie o jego krąg
i wie gdzie, jak i po co,
gdy w sobie odpowiedź odnajduje też
i w innych, co idą obok.
Dzieli się swoją i ich na równi,
by iść bez barier, ograniczeń wspólnych.


Drogi.

Jezus Król Jedności
czuwa nad wszystkim,
gdy z Niego wszystko
dla wszystkich pochodzi,
ze źródła Jego Miłości.
Poprzez Serce Matki,
prowadzi drogami modlitwy,
która rozjaśnia je
i zbliża ku Niemu najłatwiej.
Wiele jest dróg do Serca Bożego,
lecz najpiękniejsza
Droga Miłości.


Wiara w życie.

Życie opiera się na wierze w nie,
która wspomaga w ciągłym podążeniu .
W głąb wiary, wraz z nią
prowadzi od obrzeży ku ciągłości,
poprzez miłość i zaufanie.
W niej przebudzenie, podstawa
przechodzenia poprzez kolejne etapy.
Dzięki darom jej, łatwiej przyjąć je jakie jest
i odmieniać w trakcie,
prostując codzienne ścieżki .

Rodzina.

Kochający ojciec nie opuszcza dzieci,
to one zazwyczaj odchodzą,
lecz nawet z oddali
są blisko na tyle, na ile
pamiętają o nim i zachowują więź,
która nierozerwalnie,
poprzez więzy krwi łączy na zawsze.,
wzmacniana niezmiennie wzajemnością uczuć.

Siła dobra.

Wiele dobra czyni dobro innym
i odpłaca dobroczyńcy,
gdy obdarowany nosi wspomnienie daru,
modli się w podzięce,
lub zachowuje wdzięczną myśl,
która przejawem modlitwy.
Każdy ma swego dobroczyńcę,
nieraz niejednego,
i dobre wspomnienia.
Miara i waga danego dobra jest niezniszczalna
i dobrem oddaje.


W oddaniu wymiar.

Rzemieślnik rysuje,
kreśli szkic, schemat tworzy,
stopniowo wypełnia
właściwym sobie materiałem,
nadaje formę, kształt, postać pewną,
jaka narasta w nim samym.

Tworzy większy,
lub mniejszy wyrób,
na miarę swego istnienia,
poświęca czas, życie całe,
w prawdziwym zaangażowaniu.

Dąży do celu z nim i poprzez niego,
i nie powstydzi się, gdy dotrze,
jak wykorzysta, co otrzymał,
odda w formie najlepszej,
jaką mu nada dzięki staraniu.


Pomoc.

Wiele jest narzędzi,
przy każdej pracy, działaniu
i trudno obyć się bez nich.
Rolnik uprawiając pole,
często zaczyna od modlitwy,
która niczym narzędzie,
ważną pełni rolę.
Gdy nie użyje sprawnych na tyle,
ugorem zarosnąć może rola.


Wiara.

Gdy we własne nie ufa siły,
nieurodzajne staje się działanie,
niewiele zasieje, zbierze,
nie mając siły wiary.
Gdy wierzy w jej dar,
słabym będąc, wyda owoc.
Niczym drzewo nie wyrwie wiatr,
gdy mocny posiądzie korzeń.

Gdy braknie jej,
cóż pocznie
na żyznym nawet polu?
Nie ufny w nie,
niewiele wskóra,
bez upewnienia,
że warte uprawy.
Gdy uwierzy,
wiara siłą się okaże.


W niej i poza.

Co z materii ubywa,
uwalnia się w całości,
lub częściowo,
dopóki jakaś cząstka
pozostaje w niej nadal.

Natura jej przydatna,
lekka, niewinna,
lecz to, co do niej przylgnie,
pod ciężarem ugina.


Cierpliwość.

W jej zaciszu nie ma niepokoju,
a ukojenie zmysłów ,
upewnienie, co najlepsze dla nich,
ona królową pokoju.

Bóg czuwa na czuwającym,
namaszcza serca cierpliwych,
modlących słowem koi,
oczekujących pokojem,
starającym pożytek zsyła,
w dwójnasób darzy uczciwych.

Gdy się zbyt przyspiesza,
można opóźnić,
gdy się zbyt pogania,
zabiega o więcej,
można zagubić,
co najważniejsze.

Mając cierpliwość,
staranie codzienne,
spokój w sercu,
w myśli opanowanie,
łatwiej rozpoznać drogę,
usunąć przeszkodę na niej.

I nie stanowi problemu,
znikając dzięki upewnieniu,
a przyrastające siły,
stając się motorem do działania,
prowadzą drogą doświadczenia.


Detale.

Słabość i czynniki,
które próbują nad nią zapanować,
giną wraz z każdą jej cząstką,
niczym puste bańki powietrza,
gdy się im nie podda.
Przyjęte, wnikają w myśl,
materializując się, wypełniają czynem.
Nie urealnione przestają istnieć,
a jak ponownie się pojawią ,
o wiele łatwiej je usunąć.


Pewniejszy krok.

Cierpienie zbliża do miłości,
która wespół czując,
przyjmuje na siebie balast największy,
unosząc ponad nie.

Unikając trudu drogi,
jak daleko można odbiec
od siebie i Boga..
Za Nim podążając, mocny się upewni,
słabemu sił przybędzie,
cóż niepokój wtedy,
niepewność, znój?.


Staranie.

Każda cząstka, chwila, tchnienie,
tworzą całość, atmosferę,
i jakie jest nasilenie, taki obieg.
Śle impulsy w atmosferę,
które świecą, rozjaśniają otoczenie,
lub też gaszą, wraz z zanikiem .


Waga przybierania.

Sprawy większe, czy też mniejsze,
niekoniecznie idą w parze,
często krążą wokół siebie.
Można nosić je pod ręką, w myśli, sercu,
albo z dala wzrokiem sięgać
i dotykać, gdy się zbliżą.
Lecz nie sposób je ominąć obojętnie,
gdy są niczym ugór, gleba,
po której iść obowiązek.
W nim urodzaj spraw codziennych
i kolejny dzień się kłania,
zanim dotrze do wieczora,
by znów włączyć się w ich obieg,
odpowiednią porą starań.


Psie wybory.

Czy pełną miskę pokarmu wybierze,
którą mu pan przygotował ,
czy kość rzuconą przypadkowo.
Choć zazwyczaj trzyma się pana,
nie tylko za miskę strawy,
lecz z czystej przyjaźni,
zdarzają się odstępstwa
i chodzą własnymi drogami.


Równocześnie .

Nie tylko jesień rysuje obrazy,
zanurza krajobraz w cichej melodii.
Każda pora roku śle jasne przekazy,
niepowtarzalnym mieni się pejzażem.

Wszystkie grają swoistą melodię,
za i przed oknem, w domu i poza nim.
W świecie wielkim i małym
trwa koncert na wielką, oraz małą skalę,
równolegle grany.

Nie liczy się w nim żadna oprawa,
która wzrok przykuwa, lecz muzyka,
co serce otwiera i płynie niewidoczna,
nienamacalna, a najpiękniejsza,
prosto z malutkiego i wielkiego świata.


W pralni

W wielkiej pralni nie brakuje pracy,
w wielkim kotle mydlin i bielizny
przeznaczonej do wygotowania.
W wielkiej pralni są terminy,
kolejność, zdecydowanie
i nie tworzą się dziury
wypełnione mydlinami.


Za i przeciw.

W świetle nie ma ciemności,
w ciszy nie ma krzyku,
a obraz przejrzystszy
o tę chwilę ciszy,
ruchliwy migocze
i niczym domino,
gdy poruszyć jeden detal,
własną rusza siłą.


Niejeden w jednym.

Różne są metody,
by oprawić obraz w ramy,
różne są wymiary,
różne też gatunki opraw.
Nieraz mogą być tak znane,
że się stają niewidoczne
i choć ciągle są,
to jakby nie było ich wcale,
gdy towarzyszą od zawsze,
będąc sprawą przyzwyczajeń.

Nieraz są takie bogate,
że sam obraz przy nich traci,
kiedy świecą w blasku fleszy
i tym blaskiem przyćmiewają
podstawowe treści.
Wiele jest gatunków ram i rodzaju,
chociaż obraz jest ten sam,
jednak przeróżnie widziany.


Ślady

Ślady bywają różne,
jak chwile,
które zmieniają się,
lecz warto zapisać je,
czasem przyswoić,
dojrzeć coś więcej,
odkryć w nich,
gdy wszystkie warte pamięci..


We wszystkim.

Wystarczy, by było sobą
i co posiądzie wysłało w obieg
- spojrzeniem, czynem, głębią i płycizną,
fali podmuchem, wiatru tchnieniem,
łagodnością jego i jej empatią .

Piękno w krajobrazie i piękno w ruinie,
spod pędzla malarza dorodnie wypłynie,
spośród obłoków na błękicie,
wód łagodnych i bystrych potoków.
Każdej kropli na stopie, śladem na piasku,
w chwili zamyślonej i chwili radosnej ,
ile w myśli zapisze, utrwali na płycie.

Każdy szelest usłyszy ,
każde odczuje dotknięcie, upamiętni ,
co w dotyku nieba , gałązki zaczerpnie .
Co ptak wyśpiewa, co zaobserwuje,
z podniebnych podróży z sobą przyniesie,
ożywiając drzewo, gniazdo z pisklętami,
każde potrzebne i piękne na świecie.


W jego koncercie, pędzlem utrwalonym,
jest tyle słów , nut, tyle miłości ,
w każdym wyniesionym nad ziemią utworze,
o gnieździe i ciągłym do niego powrocie.
Piękno w zgliszczach zachowane i upragnione,
by je odtworzyć z miłości do niego,
w odwiecznej jego i jej potrzebie .


Z miłością łatwiej.

Treść przewyższa ciężar
i wspiera podjęty.
Jezus dźwigał brzemię do końca,
dzięki miłości której czerpał siłę.

Jeden Jest Bóg,
któremu można zawierzyć,
i służyć dla dobra .
W jego miłości pojmować wagę,
w miłosierdziu doznawać łaski,
w sprawiedliwości odnajdywać sens
i dobro prawdy.


W głębi.

Miłość wszystkiego - wielka,
choć niepojęta być może.
Zrozumiała, na ile odczuje się,
uświadomi w sobie .
Można objąć nią wszystko,
na podobieństwo miłości
do zwierząt, sztuki, roślin..
Piękno, ciepło, wewnętrzne dobro
odszukać w znakach, uczuciach,
łagodności, wszelkim bogactwie głębi,
wolnej od powierzchowności.


Zbawienny trud.

Gdy głos wiary staje się wyraźny,
słabnie znaczenie jej przeciwnych,
aż znika całkiem .
I nie obarcza ponad miarę,
gdy z dobrej woli, z Boga Woli,
we wspólnym dziele Nieba i Ziemi
z wiarą podejmowany.


Nieraz jedno słowo, spojrzenie, uśmiech
wiele może zmienić,
rozjaśnić chwilę, cały dzień.
Gdy nawet drobny gest ma znaczenie,
niezbędny bywa jak błękit, zieleń,
na polu, łące, drodze.

Potrzebny jest jak oświecenie,
w czym pełni własną i wspólną rolę,
by ziemia, woda, powietrze,
każdy gdziekolwiek się znajduje,
czerpał we wszelkim zasobie,
na tyle, ile potrzebuje.


Niedotykalność.

Życie oknem bywa,
oczekiwaniem na świat,
który wstając o świcie, opływa pokojem.
Niebo połyskuje barwami,
od których oczy nabierają blasku,
usta przyjmują wraz z uśmiechem
i łagodnością dłoni.

Rześkie powietrze, oddech przejrzysty,
otacza ciepłym muśnięciem
fotel, filiżankę mleka,
pokój tak ważny teraz,
przenika spojrzeniem poranka,
napełniając światłem przebudzenia.

Gdy zatrzyma się w oczach
błysk jego na cały dzień,
każdy cień znikanie,
a na jego miejsce
powstanie nadzieja, z każdym oddechem
zebranym w jedno znaczenie,
istnienia w świecie pokoju.


Łącznie.

Jeden palec dobry w rękawiczce,
która ogrzewa dłoń całą,
by wspólnie nabierała ciepła,
dostosowując do warunków i rozmiaru.
Cały sens jego odstawania
tkwi w ich połączeniu .

Jedno słowo na ogół niewiele mówi,
w zdaniu najlepiej się określa.
Jedno ramię wykrzywia się
pod zbytnim ciężarem,
najwygodniejszy plecak na obydwa,


Nad i pod.

Cierpliwość i wiara wspomaga,
gdy mimo maskującej warstwy
nie zaprzestanie się poszukiwań.

Szarość i błękit.

Sen odciska rogiem poduszki,
przygniata do skroni,
wybrzusza, tworzy paradoks pościeli..
Zwija w jeden kłębek
łóżko, ławę, uśpioną latarnię,
prawą i lewą stronę budynku,
wzrokiem przykuwa szarość ściany.

Świta, jasność
stopniowo wypełnia każdy załamek,
i znika senność,
wraz z szarym rysunkiem ściany,
która nabiera błękitu,
świeci, odbita w rozbudzonej latarni,
z nadzieją na ożywienie.

Mur.

Im bliżej,
tym wyraźniej rysuje się mur
trudny do przebycia.
Zbudowany z codzienności,
z nieosiągnięć mijających chwil,
pogrubiony w nieskończoność
ilością zapomnień.
Tylko furtka i wiara,
że znajdzie się ją,
jest szansą, by go pokonać.


Wyrazisty ścieg..

Motyw nie gniecie, dzięki treści ,
która stopniowo nawarstwia się
według oczek, ilości ich w siatce,
gdy od początku nabiera cech
prawidłowej koniunktury zdarzeń.
Pośród wysublimowanych ścieżek,
odpowiedzialność, sens jej przeważa ciężar
w otwartym skrzydle maszyny
i ścieg przebiega prawidłowym splotem,
bez zbędnych nitek, zaplatanych w bębenku..


Przez okno.

W oknach zapalają się światła,
to mgłą zachodzą,
chwilą zaszłą za brzeg i horyzont,
na czas następnego przypływu.
Z czasem następują różne okoliczności,
ciągną się cyklicznie ,
w zależności od ilości wydarzeń.
Gdy następuje cisza,
przenika poprzez fragmenty powietrza,
pośród różnic mniejszych, czy większych,
rachunku prawdopodobieństwa
i rośnie opowieść na miarę spojrzenia.

Płynie łódką, lub podąża pieszo,
raz w górę, raz w dół przyspiesza,
by mimo trudności, lepszą określić się miarą,
niesie ciężar warty ciężaru.
W płynnym ruchu przenika poprzez chwile,
wśród labiryntu splątanych brzegów i fali,
szuka korytarza w ciągłej nawigacji spojrzenia.
W codziennej zamknięta historii,
lub w rytmicznym ruchu przepływa,
rozpiętości żagla, łagodnego podmuchu wiatru,
kieruje się wprost do przystani światła.


Wszystko dla pomocy.

Każdy krok pozostawia ślad
i dokąd kieruje teraz,
tam się odnajdzie w przyszłości.
Każda wytrwałość procentuje na tyle,
na ile sił i chęci wystarczy.
Każdy etap potrzebuje czasu
na przejście w następny,
on wywieszką, przepustką, tablicą .
Każda chwila mija bezpowrotnie,
lecz gdy nie zatraci się po drodze,
może wydobyć, co najlepsze.


Czas.

Może być jak wygodne buty,
jak przyciasna sukienka,
lub obszerna peleryna,
a dopasowany, dobry na wszystko.
Wykorzystany odpowiednio,
to połowa sukcesu, lub obie,
gdy tworzą przyjazny okres,
we wspólnym obiegu.
Ziemia wypełnia czas zgodnie
z naturą miłości, rodzi i żywi.
Gdy świat darzy ją miłością,
oddaje z nawiązką,
niczym najlepsza matka,
w czasie obecnym,
procentując na przyszły.


Dla Ciebie.

Odwieczne Słowo Boże,
zasiane w sercach,
wyrasta i owocuje,
uwidacznia się
w czynie i wymowie.

Nieraz dobrze milczeć,
gdy słów brakuje,
tych w głębi ukrytych,
a usta same mówią,
nadużywając ich prostoty.

Los bywa nieznany, gdy splata się
między falami,
czasem tylko jakaś kropla błyśnie,
przemknie pomiędzy bruzdami,
w poszukiwaniu słońca.

Niebo rozpogadza się na tę chwilę,
jakby dobry Anioł zgarniał ciemne chmury,
przyjmując dzieci,
zakładał im skrzydła szczęścia.
Jaśnieje wtedy, a białe,
pierzaste obłoki płyną po błękicie.


Odpowiednik .

Nie można zaniechać drogi raz obranej,
stratą byłoby jej zaniechanie,
gdy przekroczyło się jej próg świadomie,
z przekonaniem, że dobra i prawdziwa.
Mimo trudu i odpowiedzialności,
nie można jej zrzucić i zobojętnieć,
co równe byłoby z utratą energii,
która wraz z nią przybiera, dając siłę potrzebną,
by nieść cierpliwie do samego końca.


Wzrost, lub zanik.

Cóż owoc znaczy ,
gdy pośród gałęzi ukryty marnieje,
aż każda kropla jego soczystości
wyschnie i spadnie w trawy przyległe.
Tyle z niego, co się ulotni w środowisko,
by w dogodniejszych warunkach
wyrastał następny i dojrzewał w słońcu.
We wspólnym gronie zakwitał dorodnie,
a każda dłoń chętnie go obejmie,
by delektować się wybornym smakiem.

Cóż słowo znaczy schowane w zaciszu,
tylko pośród innych może się rozwijać,
łączyć w dłuższe zdania.
Nie wyschnie wtedy żadna jego siła,
lecz wzrośnie zebrana pośród wspólnych kartek.
Każda wymowa, czyn, czy rzecz stworzona
pod błękitem nieba, pośród ogrodu
i rozlicznych kwiatów, może się rozwinąć,
lub też zmarnieć z czasem, gdy taka wola..


Graal.

Serce ziemi staje się czystym kryształem,
kielichem bez skazy,
wraz z każdą kroplą przelaną,
co na wskroś przenika
mocą oczyszczenia .

Pod jasnym okiem rodzi co roku,
by kiedyś wypełnić się białą poświatą,
rozjaśnić każde miejsce,
przyozdobić tęczą przejrzystą,
okryć niewiędnącym kwiatem
w połączeniu z Miłością.

Nie można ujrzeć jej w każdej chwili,
lecz można odczuć przepływ,
gdy oddana wszystkiemu i wszystkim,
co dotknie oczyści, aż lśni się i błyszczy
pod jej szczodrym okiem.
Hojną dłonią wypełni po brzegi
każde naczynie, które się uchyli,
zaczerpnie z jej źródeł,
aż piękno jej dojrzy w przezroczystej toni.

Tryby.

Po prostej linii wyraźnie widać,
niczym w kalejdoskopie spraw.
Gdy zniknie jej regularność,
koło się toczy nadal,
lecz obrzeżami, niedokładnie dość .


Osobno i razem.

Stopa różny odciska ślad,
dłoń różną pełni rolę,
ramię dźwiga bagaż,
głowa nadzoruje rodzaj,
a serce współdziała, by mu podołać.
Każda część z osobna działa,
lecz praca serca je jednoczy,
łącznie z wysiłkiem głowy,
gdy spójny łączy cel i wzrok uważny
czuwa nad całością.
Gdy przeoczy jednak, nie dopatrzy którejś,
wszystko może ulecz zmianie,
nawet jak zaniemoże najmniejszy palec
i wda się zakażenie,
idąc drogami w kierunku serca,
lecz nim to się stanie,
zawsze jest czas, by nie dopuścić do infekcji .

Pośród niej.

Droga krzyżowa prowadzi po śladach,
przemawia każdym szczegółem.
Można się na niej rozpoznać,
dojrzeć swój udział,.
w krzyżu jej sens zrozumieć
i własny odnaleźć.
Można stać z boku,
i szukać poza nią,
lecz ona nieunikniona,
gdy łączy na każdym skrzyżowaniu.

W jednym.

Miłość fizyczna i duchowa
na obu nogach stoi,
choć jedna z gliny, a druga ze światła,
każda ma ważny udział,
gdy wspólna jednoczy je droga.
Pośród niej,
pierwsza łączy dwie osoby,
druga wszystkie,
co w parze tworzy wspólne dobro,
które wypływa z miłości.


Praca.

Co któryś produkt posiada zaczyn pierwszoplanowy,
a w trakcie pracy, trochę cierpliwości,
spokoju i chęci wystarczy
przy jego wyrobie,
by zaspokoić popyt podstawowy,
bez nadmiaru kwasu.


Nałogi
(nie sposób być obojętnym).

Zbyt wiele na ulicach, pochłania dzień za dniem,
czas, niejedno życie, które ulatnia się z nim.
To wiatr roznosi dym,
gdy pali się trawa, łzawi serce świata, łzawi ziemia,
nie widać nieba za zasłony
i znika wraz z nim, co ważne było wczoraj,
dziś, jeszcze przed chwilą,
nim wypełnił każdy skrawek, serce, umysł, widok.
Znika przyjaźń, gdy nie mieści się w dłoni.,
która go podaje.

Oby uciec od niej,
nie dotykać nawet,
nim zasłani błękit, całą jego radość,
nim znikną marzenia,
pamięć, jaką warto zachować.
Nim wszystko
zniknie za dymną zasłoną,
opłakaną konsekwencją.
Dymana zasłona, na której nie kończy się,
lecz podąża w coraz szybszym tempie,
jak po sznurku w kierunku cierpienia.


Miłość i pokój
(z serca do serca).

Zasiej w swym sercu pokój,
on niezbędny w miłości,
nie obawiaj się nieść słów,
które rodzą się w nim.
Pielęgnuj w mowie, czynie,
miej odwagę mówić płynącą z niego miłością,
a mowa twoja spodoba się Bogu.
Nie obawiaj się mówić szczerym sercem,
szczerym czynem, nie obawiaj się pracować,
służąc Bogu Miłości i Pokoju,
a będzie cię miał w Swej opiece i Sercu.

Dobro dobrem darzy, zło złem oddaje.

Dobro, którym się posłużysz
tobie będzie służyć, chroniąc przed złem.
Nie obawiaj się dobrej mowy ,dobrego czynu,
gdy innym służy, tobie służy i chroni.
Dobro posiada moc,
otacza każdego, kto się nim posługuje,
jest niezwyciężone.
Nie obawiaj się służyć w imię dobra,
które pochodzi od Boga,
podobnie jak miłość, mądrość, życie..
Prowadzi dając siłę wytrwania,
moc pokonywania przeszkód.
Nie obawiaj się być człowiekiem,
gdziekolwiek jesteś.


W dobie.

Wiele jest słów
i nie brak ich nigdy,
wiele wiedzy ,
która dociera ciągłym przypływem,
hojnie dostarczana,
jak słowa, światło, powietrze świeże.
Wypływa ze źródła,
które od zawsze istnieje,
budzi się w umyśle
i w nim rozwija,
darząc ziemię, wszystko na niej,
czuwa nad każdym, by się doskonalił.

Wiele jest stron, tomów spisanych
i wciąż powstają następne,
gdy nie ma końca poznawania,
choć wciąż to garstka niewielka
w zasobie wiedzy bezcennej.
Wiele odkrywa się powierzchownie,
a głębia zostaje zakryta,
lub stopniowo i ona się odkrywa,
wraz z cierpliwością jej zgłębiania.

Wiele jest niewiadomych,
różnic pośród doby,
w dobrych, lub złych chwilach,
a ich krańcowości nachodzą na siebie,
lecz nigdy nie łączą się,
jak cień i światło, bliskie, a zarazem dalekie sobie,
niczym światy po przeciwnych biegunach.
Wiele jest cząstek,
które w połączeniu tworzą całość,
wyświetlają obrazy,
z dokładnością, jaką zostaną złożone,
a poprzez cierpliwość i staranie, praca nad nimi
darzy mocą sprawczą,
rozciąga ramy,
i obrazuje, lecz przede wszystkim to,
co służy człowiekowi i użyteczne jest w danym czasie.


Moc.
Wszystko otacza moc Boża,
najwidoczniejsza
na tle przeciwności:
w małym wielkość,
w słabym siła,
w nicości pełnia,
w bólu ukojenie .

Im bliżej Boga,
tym bardziej widać oddalenie,
i Miłość, która je wypełnia.
Im bliżej Boga,
tym bardziej widać siebie,
swą słabość, niemoc, małość,
lecz również Miłość Jego,
która unosi tę małość,
upewnia i rodzi wiarę.

Można być zniewolonym
przywarami swymi,
których nie chce się,
a hoduje w sobie.
One dodatkowo obciążają,
gwoździem przybijają do ziemi.


Miłość i tęsknota.

Serce nigdy nie zapomina o miłości,
gdy raz zaczerpnie jej łyk,
nawet najmniejszy, wciąż odczuwa pragnienie
i dąży choćby po trudach,
by zaczerpnąć następny.

Ile jest tęsknot,
ile chwil ich, trudno zliczyć,
lecz można odnaleźć w nich niejedno,
usprawiedliwić, zrozumieć skąd się biorą,
łącznie z otoczką swoją .

Miłość największe uczucie,
często używane słowo,
lecz nie słowo ją tworzy, lecz życie,
a ona je buduje , otacza szczęściem,
gdy pełen posiada obieg.

Każde zerwanie tworzy ubytek
i tęsknotę, niczym uczucie głodu,
pustkę niewypełnioną,
której nie można załatać żadnym surogatem,
ani słowem, a tylko tym samym uczuciem .


Dwie szale.

W ciszy jest milczenie,
lecz przechodzi stopniowo w dźwięk,
w którym istnieje wielogłos,
gdy cienkie dzieli je przepierzenie.
W ciągłym i zmiennym ruchu,
wciąż następuje przechodzenie jednego w drugie,
łagodne, bez nagłych przeskoków, lecz nieuniknione.
Niczym na obu szalach waży się
i wszystko zależy w którą przeważy stronę.


W czasie.

W przyciąganiu i poza nim
można się odnaleźć,
nabrać odwagi i nie upaść wcale.
Choć czasem czasu brakuje,
by dojść do sedna sprawy,
skoncentrować na niej.
Czas jednak nie gra podstawowej roli,
gdy poza progiem nie sięga w dal,
w której bez końca można się zanurzyć.
Znika dyskretnie sam,
a otwiera bezczasowy ciąg.

Każdy detal w nim wygląda inaczej,
nabiera innych barw i znaczeń,
lecz nawet pod lupą trudno je odczytać ,
do końca rozeznać, na język przełożyć,
opowiedzieć odczucia,
zebrane z różnych wydarzeń.
Trzeba dokładnie je poskładać,
lecz wtedy ponownie wkracza czas
i upomina o swoje .


Zwykłe i codzienne.

Można pracować nad językiem,
zmieniać wraz z nakazem mody.
Czy konieczne to jednak,
gdy nawet ten najzwyklejszy,
użyty w spokojnym stylu,
może dać uczucie swobody
i anielskiego spokoju.

Można go odnaleźć w sobie,
pooddychać nim,
zaciągnąć każdym haustem,
niczym lekką bryzą,
aż stanie się jasny,
widoczny jak daleki horyzont
i bliski zarazem, jak fala,
która chwilami dotyka nieba
i przynosi z sobą
cały jego wydźwięk.

Anielski spokój
i język upodabnia się,
wypełniając słowem jasnym
i pogodnym, na tyle,
na ile samo się ciśnie
i nie kaleczy .

Bliskie i proste,
surowe jak woda morska,
trochę słona, trochę chłodna,
lecz też błękitna i szafirowa,
przepełniona energią plaży i słońca.

Płynne i zwykłe jak ona,
jak piasek nadmorski,
a zapisane na nim,
znika wraz z falą,
która niesie je przez chwilę,
i wyrzuca rozmyte dalej,
w spokojnym i cichym zanurzając dniu.


Niedźwiedź w barci.

Każdy hodowca ma dostęp do miodu,
dzięki pracy, umiejętnemu podejmowaniu.
Gdy do barci dostanie się łasuch przypadkowy,
którego skusi zapach,
może bardziej żałować wyprawy,
niż nasycić się jego smakiem.
Podrażnione owady, bez pardonu go pogonią ,
z zaciekłością walcząc o każdy metr terytorium,
porażą ciętą bronią, na tyle mocno,
że z łasowania nic nie zostanie.
Jak uda mu się umknąć,
schowa się do własnej dziupli
i długo nie wytknie nosa poza nią .


Gwóźdź programu.

Zabawki, figurki, bibeloty,
różnej maści i natury,
tak ważne w danej chwili,
kręcą i jadą do oporu,
który czasami bywa nieuchwytny.
Do przodu, wspak i do tyłu,
gdzie okiem sięgnąć
rusza i świeci, mruga po oczach,
bawi i cieszy.
W pion, wzdłuż i bez przeszkody,
kołysze, leci całą parą,
wrze i zapala aż światła mrugają
na różne strony i kolory.

I o to chodzi w całej tej grze,
gdy ruch i jazda ważna jest,
tu można zażyć zawsze jej,
spróbować - jak mówią -
dobrze wszystkiego .
Więc czemu nie właśnie dziś,
gdy kręci się czas niewidocznie
i łatwiej zapomnieć, że coś gdzieś,
czeka na swą kolej.
W natłoku barw, w ruchu tym,
działa zapewne inny bieg,
co w miejscu się odbywa
i biegnie dopóki się go nie powstrzyma .


Grająca szafa.

Ile starania i zachodu trzeba,
by dokładnie poukładać,
i więcej nie szukać,
gdy w prostej linii widoczne najlepiej.

Jak wszystko starannie poukładane,
miło popatrzeć i bez problemu
odnaleźć każdy potrzebny detal.
Nic już nie zginie i nie wypadnie,
gdy się uchyli drzwi szafy.
Wszystko w niej gra i cieszy,
ma własne miejsce i ład na półkach.

Wszak jeden jest sposób na niego,
poukładać raz, a dokładnie,
by dobre dawało samopoczucie,
bo jaki porządek, takie ono.
Zyskuje się przy tym sporo na czasie,
gdy się nie szuka, nie naprawia,
sama przyjemność otworzyć szafę.


W zgodzie.

Spokojem okryje się serce
pod jasną woalką myśli,
które nie przytłoczą je,
lecz ogrzeją i oczyszczą
z niepokoju i obaw dni przyszłych.
Cóż uczyni niejasny krąg spraw,
gdy każdy krok upewni się
i poprowadzi ścieżką zgodnych kroków,
na której nie wyniknie już
żaden stres i niepokój.

Niejedna rozpogodzi się myśl,
niejedno nastąpi spotkanie
i jasny wzrok, słowo i uśmiech
upamiętni je na stałe.
Niejedna wyciągnie dłoń na powitanie,
połączy i podąży dalej
w rytm wspólnych dokonań,
wynikających z upewnienia,
że są prawdziwe i bezpieczne.


Zawsze jest nadzieja.

Tej wiosny nie ma już,
choć pachną nadal pąki róż,
ta wiosna odeszła już.
Nadejdzie niedługo następna,
zapach rozniesie po świecie,
w każdym miejscu zakwitnie,
w każdym sercu obudzi nadzieję,
że przyjdzie ktoś z bukietem róż,
wraz z nią, lub o innej porze roku
i już na zawsze zostanie,
ramię w ramię, bok przy boku.


Ku doskonałości.

Od poczęcia pnie się po szczeblach
i rośnie do góry.
Im wyżej tym dal się rozciąga,
tworząc następne rozdziały
i zapisuje na kartach pamięci
właściwe i pomocne treści.

W ciągłym dążeniu
współgrają myśli i uczucia,
mając zalążek zapisany w sobie,
którego nic nie zdoła zastąpić.
Wraz z rozwojem wzrasta szybkość,
zwielokrotnia wiedza,
podlega nieskończoności.

Ile szczebli dzieli ziemię od nieba,
pojąć nieznanych, trudno ocenić.
Potęga istnienia, godność jego,
ciągłość bez granic,
nie zamyka się w doczesności,
lecz wyrasta ponad nią,
warta więcej niż zapomnienie,
warta trwałości, którą osiąga.

Nie sposób sięgnąć z ziemi do nieba,
nie sposób pojąć tę potęgę,
lecz w połączeniu umysłu i serca,
wiedzy i wiary, ciała i ducha,
łatwiej sięgnąć w głąb,
zrozumieć sens jej na tyle,
na ile myśl dosięgnie, uczucie i wiara.


Nie ma przypadku w mądrości.

Nieład bywa na powierzchni,
w głębi niezbędna jest harmonia ,
by toczyło się koło.
Bez niej niemożliwe byłoby istnienie jednostki,
czy całości z jednostek złożonej.

Sens płynności istnienia tkwi w idealnie stworzonym,
przemyślanym systemie,
z dokładnością dopasowanym w każdej cząstce,
we wszelkich ogniwach i połączeniach
i nie zniszczy je nieład uczyniony ręką przypadku.


Wiano.

Niczym noworodek trudzący się unoszeniem głowy,
tak myśl się unosi, by dolecieć celu,
i coraz wyżej, gdy ojciec wspomoże,
by w oczach jego dojrzeć miłość
i zawsze już ją spotykać na drodze..

Ucząc się rozpoznawać
w oczach ojca i w objęciach matki,
z zacisza ich obu czerpiąc,
mieć zawsze przy sobie,
by dorastając dzielić się nią z chęcią,
z każdym, kogo spotka na swej drodze.

Nawet jak napotka mur oddzielający,
łatwiej go zdoła pokonać,
mając tak wiele dobra od obojga.
Gdy nie otrzyma wystarczająco,
może zawsze zbudować z innymi,
sięgnąwszy po zaczątek,
który od zawsze nosi i rozwija w sobie.


Pokarm miłości

Czas jest chwilą naprzeciw wieczności
i mimo słabości, które miotają w nim,
można je pokonać daną ku temu siłą,
by dzięki niej i wysiłkowi dojść do
szczęścia na ziemi i ponad nią.

Od gospodarza zależy dom jego i pole,
czy będzie je z miłością pielęgnował,
czy będzie mu obojętne
i zaniedba je zupełnie, aż powstanie ugór.

Dzięki niej może doznać
przedsmaku szczęścia, mając na tyle,
na ile zdoła rozpoznać w sobie,
napełnić naczynia, wspólnie z innymi spożywać
i cieszyć urokami jego.
Samemu nie sposób doznać zbyt wiele.

Uczucie miłości i szczęścia jest niewyczerpane,
na każdym poletku, własnym i wspólnym,
jest jednak tylko odbiciem, przedsmakiem na ziemi,
lecz i na niej przeróżnymi barwami się ściele,
których jest tyle, ile uczuć w każdym.

Potrzeba ich wraca jak uczucie głodu
i podobnie jak pokarm dla ciała,
jest dany na drodze wiary,
zaspakajając głód duszy,
niczym chleb powszedni.

Choć pod dostatkiem jest chleba,
nie każdemu starcza,
dla duszy jednak nie brak pokarmu.
Dzielony na wszystkich, narasta
jak chleb i wino w Eucharystii,
obdarza i zbawia każdego,
kto go przyjmuje z miłością.


Krople miłości.

Najpiękniejsza droga miłości
ze źródła wypływa, prowadzi ku niemu,
dociera, płynie,
żywi każdego kto czerpie z niej,
sięga w potrzebie.

Dobra na wszystko,
na smutek, na uśmiech,
wystarczy pomyśleć,
wprowadzić myśl w czyn
i mnożyć w sobie jej dary.


Ku Miłości.
Różne ścieżki, dróżki, aleje
prowadzą ku jednemu,
gdy żadne granice nie obejmują,
nie dzielą aspekty, różnice
i wspólne jednoczy odczuwanie .

Jezus odszedł drogą cierpienia,
przychodzi drogą Miłości,
pochyla nad każdym uczuciem,
bólem i nadzieją,
niezmiennie ku Sobie kierując.

Dokładny we wszystkim,
od zawsze tak samo
obdarza wolnością ,
wspiera i podnosi,
zgodnie z jej naturą.


Słowo Boże.

Dotyk łagodny i mocny zarazem,
w najgłębsze dociera miejsca,
każdą ciemność rozjaśnia.
Prowadzi w chwilach niepewnych
i w chwilach pewnych prowadzi,
daje świadectwo prawdzie i nadziei.
Pobudza z rana, w dzień buduje,
w nocy zsyła sen potrzebny,
daje energię, chęć do działania
i upewnienie, że nie opuści
w żadnym momencie,
gdy się je ufnie przyjmie i wypełni.


Siła w oddaniu.

Każde staranie jest doceniane
i mimo trudu daje efekty,
niezależnie od wymiaru,
lecz od rodzaju i kierunku.
Czy do środka, czy od kieruje,
gdy do środka jedynie,
słabnie, zanika niewykorzystane.


Do figury

Niewiele materiału trzeba ,
by zgodnie dopasować,
do racjonalnego planowania,
cząstki pogody i uprawnień,
szeroko rozumianych,
z gestem i prawem naturalnym.

I tak po prostu i po prostej,
przemierzać cały system,
z ręki do ręki przykładać wagę,
jej podstawowym ciężarem
i prawem.

Szkicować, kroić i przymierzać,
według rysunku i do pary,
by nie zatracić barwy, fasonu,
lecz dopasować garnitur do miary
i odczuć, że to właśnie on,
najlepszy i najtrwalszy jest.

Krojczy i mistrz od fasonu i szwu,
wie jak najsprawniej, najdokładniej,
każdą patkę, fałdkę wszyć
i nie wyolbrzymić jej ponad stan,
by nie odstawała od całości,
a wpasowała się jak ulał .

I powie jak się w niego wczuć,
od zewnątrz i podszewki,
by w butach z nim do pary iść,
nie garbić się, nie kulić,
lecz patrzeć twarzą w twarz bez obaw,
że coś nie zagra w jego całości .


Obrazki.

Wiele jest obrazków,
co tworzą odbitki,
nie zawsze na kliszy ,
lecz zawsze w pamięci .
Tyle razy powstają,
aż się śladem odcisną,
i głęboko wbiją .
Niczym drzazgi
wszystkie razem,
prosto z lat dziecinnych,
a ich usuwanie
szczególnie pamiętne
i dosadnie ukazuje,
jak ważne są nawet te mikre drobiazgi.


Ojciec.

Mieć kochającego ojca,
to zapewne wielkie szczęście,
nic je nie zagłuszy, ani nie pomniejszy,
żadne cierpienie, żadne znużenie,
krzyż, włócznia, czy kamień.

Pewność wiedzie drogą nadziei,
świeci na niej jak poranek,
który prowadzi wprost do domu,
gdzie czeka ojciec u bramy.

Czeka, by przyjąć dziecię i utulić,
a ono bogatsze o bagaż doświadczeń,
na zawsze w pamięci je zachowa
i nigdy już go nie opuści .


Malarz

Cały obraz i tło przyciemnione,
lecz jeszcze bardziej uczuciem przepełnione.
Gdyby można odkryć i zachować na zawsze,
bez cienia niepokoju, który kapie, przenika,
wyszłoby z ukrycia piękne i wyraźne .
Ile kropli jeszcze spadnie, nim odkryje się każdy drobny detal?
Chwilami wiatr wieje, wywija baraże, pośród zawiei,
chwilami widać barwy, łagodne linie, ogromne przestrzenie, światło,
które zostaje, sączy się poprzez szpary i dociera tutaj.

Tak bliski wtedy, każdą barwą, każdym spojrzeniem,
lecz za chwilę snują się chmury, znika perspektywa,
mrok pokrywa rozległe aleje - nastaje pora deszczowa.
Potoki płyną ulicami, smugi zalewają okna,
tłuką o parapet, tak głośno, jakby chciały wtargnąć do środka.
Wykrzyczeć cały niepokój, tęsknotę za czystym niebem, słońcem,
widokiem bezchmurnym i jasnym, który chwilami tak pięknie otula
i świeci nad miastem, chwilami zostaje na dłużej, lub znika..

Ginie niczym widok, który wyszedł spod pędzla malarza
i stał się miłością, skarbem jego.
Każdy oddech jaki włożył w pracę,
spojrzenie i serce uwidoczniło się w tle i postaci.
Harmonia i finezja przenikały dzieło,
odbijając się światłem w oczach i sercu artysty,
łącząc nierozerwalnie twórcę z dziełem.

Postać na obrazie niemal płynęła w obłokach białego welonu,
piękna i czysta w świetle jutrzenki.
Malarz pokochał swe dzieło i ona spoglądała z miłością
i oddaniem, lecz niedługo trwała radość w sercu malarza.
Na obraz padł cień, pokrywając go,
rozlał się nierównomiernie, przyciemniając światło .
Cały widok, a wraz z nim posmutniały jej oczy i już nie patrzała
z miłością na malarza, lecz w bok, jakby go nie widziała,
choć wciąż był blisko niej .

Zasmucił się bardzo, lecz nie odstawił obrazu, nie porzucił go,
a postanowił przywrócić dawną mu świetność.
Rozpoczął żmudną pracę , trudniejszą o wiele niż samo tworzenie.
Bardzo delikatnie i ostrożnie, by nie uszkodzić struktur,
począł usuwać i czyścić każdy najdrobniejszy ślad,
zagłębiając się w najgłębsze partie,
przy pomocy precyzyjnych narzędzi i ruchów.

Kochał swe dzieło i bardzo bolał patrząc na zniszczenie,
toteż bez ustanku zajmował się nim, co przynosiło widoczne efekty.
Trwało to jednak, nie mógł pozwolić,
by nawet nadobniejszy szczegół został naruszony,
zbyt cenny dla niego w całości.
Cierpienie i miłość łączyły się niemal w jedno uczucie,
tak bliskie sobie i tak odległe,
ważne w połączeniu każdym śladem, ruchem i spojrzeniem,
przenikały się nawzajem, tworząc czas podczas trwania.


Stopnie, noty.

To co widoczne dotknąć można,
wzrokiem, dłonią, czy myślą,
łatwo ocenić, zmierzyć, wykreślić,
gdy konieczność taka.
To co ukryte gdzieś głęboko,
można w domyśle przechowywać .
Głęboko ukryte i wolne zarazem,
niczym ptak leci przed siebie,
mknie coraz wyżej, lub lot obniża,
by wespół z innymi nad gniazdem pracować.

I myśl sama siebie zna najlepiej,
gdy wolna leci, lub opada,
będąc zależna od formy i chwili,
lecz jej tendencje niosą ją zarazem,
wbrew obciążeniu jak najwyżej ,
by nie zanikła gdzieś w międzyczasie.
Jak wszystko miedzy niebem, a ziemią,
zależne bywa od przyczyny,
raz się unosi, raz opada,
niczym liść, który mimo lekkości
lubi się czasem przytulić do ziemi,
w poszukiwaniu matczynego ciepła,
a już za chwilę unosi się nad nią,
jakby też pragnął bliskości ojca i jego nauki..


Ściany.

Wolna przestrzeń,
bez dachu, drzwi, ograniczeń,
w pokoju zupełnym i świetle,
bez obaw, że cokolwiek zginie .
Cóż więcej trzeba, by w drodze unieść
i nie obciążać myśli zbytnio,
cóż więcej, by dojść bez obaw,
złudzeń, rozczarowań,
gdy więcej okaże się nad wymiar.
I jak na starcie, wolnym zupełnie,
tak w drodze siła i pewność niesie,
która buduje i rodzi przyjaźń,
w domu, na świecie.


Zawsze była jest i będzie.

Już od maleńkości, od pierwszego dotyku matki
rodzi się potrzeba miłości.
Wraz ze świadomością narasta,
a wiara w nią wzmacnia, kierując ku dojrzałości.

Poprzez lata rodzi się nadzieja,
z każdym dniem, z każdą chwilą,
na spełnienie, udział w niej pełen,
lecz nie sposób nasycić się miłością.

Wpojona od dzieciństwa,
wiedzie prym jako najważniejsza,
niczym matka kochająca,
zawsze na pierwszym miejscu.

Miłość jest nieśmiertelna,
a gdy narodzi się wraz z dzieckiem,
rośnie razem z nim
i nawet zraniona nie zmaleje.

Nie zniknie, a wraz ze wzrostem,
zwycięży każdą słabość
i nienaruszona,
zatriumfuje jak na początku.

Gdy w sercu rodzi się potrzeba,
wiara w nią, sił przybywa
i nawet niemożliwe staje się możliwe,
choćby zrodziła się na ostatnią chwilę.


Pogoda dla każdego.

Czasami wiatr zupełnie cichnie,
znacząc chwile ciszy w przyrodzie,
można pomalować, nanieść na płótno,
cały krajobraz wyciszony wtedy.
Jak dziecko w objęciach matki,
tak cichy i spokojny,
a przy tym jak ono bezpieczny,
jasno się ścieli i przejrzyście,
rodząc nadzieję, że dopełni
każdym dążeniem, chęcią i myślą.

Ten czas, ten dzień, tę chwilę
i już na zawsze zostanie w pamięci,
na zawsze żywy jako dzień słoneczny,
lub zmienna pogoda, która się przeciera,
dobra na życie, niczym na świat widok.
Dobra i czysta jak bezchmurne niebo,
zapala się w oczach, w myślach tworzy,
ten czas pogodny i bezpieczny,
który bez reszty wypełnia sobą .

I obrazuje światłem zachęty,
by dalej iść i nie ustawać,
gdy cały świat wciąż pielgrzymując,
głosem natury przemawia.
Głosem słońca i ziemi,
każdą barwą i każdym spojrzeniem,
woła, mówi i szepcze,
że wszystkim jest przyjacielem,
siostrą i bratem na każdej ścieżce.
I już nie sposób obyć się bez niego,
gdy każde miejsce przenika sobą.


W dali.

W twoim spojrzeniu
mieści się wszystko ,
gdy tak daleko zapatrzone,
nie sposób pojąć,
co kryje w sobie.
Moje obejmuje,
to co jest blisko,
i tak niewiele
dostrzec może.

W twych dłoniach
mieści się wszystko,
co obejmujesz
i objąć zechcesz.

Moje nie obejmą więcej,
niż w sobie pomieszczą,
chociaż dłoń dziecka,
czy przyjaciela,
to więcej niż potrzebują.

Nieraz myśl tylko
wybiegnie gdzieś dalej,
poza spojrzenie,
poza dłoń nawet,
lecz niewiele obejmie ponadto,
co zdoła zrozumieć.

Najwięcej serce może,
choć tak niewiele
wobec tego,
co chciałoby objąć
i pomieścić w sobie.


Siła.

Iść choćby sił brakło,
siłą potrzeby,
lecieć bez skrzydeł,
siłą wiary,
płynąć bez płetw,
siłą nadziei.

Płynąć, iść, lecieć,
siłą Miłości
i zawierzenia.


litery

Przysiadłeś niczym ptak na niebie
i piszesz sznurem liter
lecącymi po błękicie,
które układają się zdaniem.
Miłość jest życiem..


W Jedności.

Pośród mnogości i wielości,
wszystko zawarte w jednej całości,
rodzi, rośnie i przybiera,
kolorem na wiosnę, w ciągłej nadziei,
na pełne istnienie pośród zieleni.

Z czasem dojrzewa, lub ginie pod piaskiem,
lecz wciąż w pamięci istnieje
i nigdy nie zginie całkiem,
w niebyt się nie zamieni,
gdy z ducha powstało i z miłości.

Pośród ziarnek w wielkiej ilości,
pośród traw niezliczonych i liści,
wciąż się odradza instynkt niezatarty,
potrzeba światła, życia i miłości .

I choć wysycha z czasem każda kropla,
to znów przybiera i płynie do społu
i nigdy nie ma końca końców,
gdy wszystko kręci się naokoło .

Ile jest trawy zielonej, ile wyschniętej,
a ponad nią liści wyniesionych,
co świecą się i jaśnieją w słońcu,
lub opadają, by ulecieć z wiatrem.

I wciąż wiosną rodzą się w nadziei,
na jeszcze bardziej zielone i jasne,
każdą kroplą cieszą z rana,
gdy rosa rosi wszystko tak samo.

Życie płynie wraz z nią w każdym listku,
w każdym źdźble trawy, w każdym miejscu,
tworząc pospołu jedność natury,
darzy jednakowo wszystkich.


Lecące liście .

To właśnie liście są tak bliskie,
gdy z każdej strony lecą
i tuż nad głową unoszą się z wiatrem,
w kierunku światła.
Mimo swych małych rozmiarów,
niosą ciepło we wszystkie strony świata,
znacząc każdą z pór roku
barwnym przepychem .

Wraz z każdym ruchem mienią się wśród drogi,
pozostawiając nadzieję i pewność,
że znów pojawią się kiedyś,
w miejscu tym samym na pewno.
Małe, ruchliwe, pełne ciepła i nadziei,
wrócą, by ulecieć przez chwilę,
w zadumie nad ziemią


Róże.

Wiele jest dróżek,
lecz najpiękniejsza pnie się
pośród róż, jak one do słońca.

Łączy i zdobi leśne odstępy,
nie zważając na ciernie i kłącza,
mając łagodność wpisaną wśród płatków.

Nasącza barwą, światłocieniem pada,
czerwienią i błękitem kropel
osiada wzdłuż krzewin i pnączy.

Tu i ówdzie pąsowe bukiety układa,
przemawiając prawdziwością zdarzeń,
wyrasta w głębi różanym ogrodem.


Na plaży.

Bosą nogą określone poznanie,
wybija podłożem,
układa według
odczuć i styku
obu płaszczyzn,
na zewnątrz, lub głęboko zapada.

Miejscami krzyk, lub cisza
objawia się we wszelkich formach przynależności.
Raz jako pył pośród drogi,
to szum morskich fal, błękitu nieba,
słonecznej plaży
i krzyku mew.

Można dobyć całokształt, rozpoznać każdy ułamek,
połączyć w jeden element codzienności,
gdy wokół dotyczy wszystkiego naraz i każdego z osobna,
niczym oba brzegi biegnące wzdłuż,
lub promienie pochodzące z jednego rzutu.

Czasami wbija się po sam mostek
gorącym piaskiem, przy każdym ruchu i
zostaje na zawsze te miejsce, ten dotyk, ta plaża,
droga, która się nie kończy, lecz przeistacza,
raz po piasku, raz po wodzie..

W każdym drobnym szczególe utrwala,
krok, chwilę, odczucie, całą gamę barw,
czerwieni, żółci, błękitu,
każdym ziarenkiem i kroplą .

Przenika pasem nadmorskim,
lub leci za własnym uporem,
niczym poryw wiatru,
wolny przez chwilę.


Uśmiech

Chciałam namalować uśmiech ,
pomalowałam usta,
chciałam namalować oczy,
pomalowałam rzęsy,
chciałam namalować piękną postać,
wyszła wymalowana.
Cała farba roztopiła się w dłoniach,
spłynęła z oczu, ust,
została szara postać.

Spojrzałam w okno,
właśnie wzeszło słońce.
Zobaczyłam słoneczny uśmiech,
który odbił się w twoich oczach,
wypłynął na twe usta i zrozumiałam,
co tak naprawdę chciałam namalować


Kraina poezji .

Jej dotyk lekki i ciepły
dociera do warstw najgłębszych,
by własne pragnienie wyśpiewać,
wyrastające z serca.
Ona z przestrzeni nabiera,
pokładach powstałych wcześniej
i w przyszłości czerpie .

W każdym miejscu,
ruchu na jawie i we śnie,
w każdym geście narasta,
myśli i uczuciu
i mimo, że od zawsze istnieje ,
nigdy nie zginie,
lecz jeszcze jaśniej wyrośnie.

Niczym leśna dziewczyna,
rozśpiewana muza,
zbiera jagody na polanie,
całą gamą barw przeniknięta,
pośród nut biega,
nakłada i nosi jako korale.

W skarbcu poezji nabiera,
zebranej w księdze natury,
w słowa i wersy układa,
tka cienką i jasną materię,
która mieni się tęczą na niebie,
przenika w światła poezji.


Burza.

Cierpliwość i opanowanie
narasta spokojem..

Wystarczy tak niewiele,
by wywołać burzę,
która mija i następuje cisza,
tym większa, im większa burza była.

Po niej tęcza wychodzi na niebo,
jakby oznajmić miała,
w czym jest prawdziwe piękno
i gdzie je odnaleźć.

Każdy niepokój budzi rozdźwięk,
lecz gdy nastaje cisza,
można dojrzeć w niej wiele,
nim następna burza
rozedrga niebo i ziemię.


Odbicie Boga.

W uśmiechu, w oddaniu,
w wyciągniętej dłoni,
w smutku i cierpieniu,
na wiele sposobów można rozpoznać,
zbliżyć się i wsłuchać .

Niczym wiatru granie,
rozmach, lekkie tchnienie,
niemal dotyk słowa,
poprzez barw tysiące zrozumieć,
poczuć obok i w sobie .

Bez pośpiechu płynąć,
wraz z falą spokojnie
i cicho, gdy cała przestrzeń
zamiera w bezruchu
i oczekuje na pierwsze tchnienie.

Gra lekko, srebrzyście,
ścieli się jasno
i oddech wstrzymuje ,
by zatrzymać na dłużej,
zapamiętać po następne spotkanie.
by chłonąć dar płynący,
który rozbarwia dzień każdy,
budzi uśmiech pogodny .

Ścieżką przechadzać się wspólnie,
zaczytać w niej i pozostać,
na ławce prostych prawd,
odnaleźć wieczną przystań .

Nie sposób nie upodobać sobie,
pośród ogrodów czystych,
serca u stóp nie złożyć,
by doznać jej jasności.

W dłonie życzliwe powierzyć,
zbudować wspólnie wieżę,
na kształt czystego obrazu,
przyjaznych spotkań i zgody.

 

 powrót


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz